Też tak myślałem kilka lat temu, jak zaczynało królować mp3, dla którego też miało już nie być alternatywy. Potem zaczęły się pojawiać inne formaty etc. i to samo gadanie. Też robiłem "migrację" z płyt na plik etc. Jak parę lat temu przeczytałem gdzieś, że słynny Steve Jobs nie słuchał muzyki z plików tylko z winyli i tradycyjnych kompaktów to położyłem na to wszystko przysłowiowy ch.. i wróciłem do płyt. I dobrze mi z tym. Jakość nagrania nie wyczerpuje problemu.
Ja również gromadziłem muzykę na twardych dyskach, efekt był taki że nie wiedziałem co i gdzie mam. Nie miałem czasu na przesłuchanie wszystkiego, a jednocześnie wszystkiego chciałem posłuchać. Słuchałem więc wybiórczo, klikałem z utworu na utwór, przeskakiwałem z początku na koniec itp. Nic z tego nie zostawało w głowie. Przy płytach tak nie jest, zwłaszcza, iż ze względów finansowych zacząłem staranniej planować zakupy. Dziś plików używam wyłącznie na przenośnym odtwarzaczu np. do gazety na plaży
i w zasadzie są to te same albumy, które mam na tradycyjnych nośnikach. Jak to historii bywa rewolucja zatoczyła u mnie koło w trybie przyśpieszonym. Czuję się zaś zdecydowanie lepiej