Angus i ja zebraliśmy band i podążyliśmy w stronę studia IBC, które Steve znał, gdyż tam Small Faces nagrali swój przebój „Sha-La-La-La-Lee” i parę innych utworów; Stonesi, Who i Kinks również zaszczycili jego szacowne korytarze. Gdy przyjechaliśmy, ustawiliśmy nasz sprzęt i byliśmy gotowi. Steve przyjechał wkrótce po nas i zaczął przygotowywać brzmienie perkusji z inżynierem w pokoju kontrolnym, gdy ja waliłem w perkusję w studiu. Kiedy głos Steve'a doszedł z głośnika- „Jel, chodź tutaj i posłuchaj”, jako naiwny czternastolatek pomyślałem, posłuchać czego? Więc posłusznie poszedłem na górę do pokoju kontrolnego i stałem tam w kompletnym zdumieniu, gdy ogromne głośniki grały największe perkusyjne brzmienie jakie słyszałem. „Wow, to jest świetne! Kot to?” zapytałem. „Ty, ty głupku” Steve odpowiedział. Bez mojej wiedzy, oni nagrywali próbę perkusyjną. Potem ustawiliśmy resztę brzmienia i zaczęliśmy uczyć się piosenki, kompozycji Marriott/Lane o tytule „Tell Me (Have You Ever Seen Me)”. Ronnie Lane też tam był, ale wyszedł trochę rozgniewany. Nie zgadzał się ze Stevem w sprawie nagrywania przez innych ludzi ich piosenek. Z tego co byłem w stanie zrozumieć, Ronnie nie postrzegał nas jako wartych jego pracy, co jest w porządku – nie zupełnie przedstawialiśmy sobą możliwość zarobienia pieniędzy. Steve nie dbał o takie rzeczy; chciał po prostu oddać przysługę chłopakom, którzy stali się jego kumplami i jeśli o mnie chodzi nie ma w tym nic złego.
Wszystko szło bardzo gładko, do momentu, aż spróbowaliśmy nagrywania. Bez żadnego oczywistego powodu, Bob Argent, nasz basista stracił nerwy i zastygnął w bezruchu. Już widziałem, jak nasza życiowa szansa znika przed moimi oczami. Ale zamiast powiedzieć „Przepraszam chłopaki. Mój partner nie ma na to ochoty, a wasz basista rozpada się na kawałki. Więc, do zobaczenia.” Steve kontynuował, biorąc gitarę basową, tak jakby był naszym basistą – i nagraliśmy piosenkę za pierwszym podejściem! Potem dograliśmy jeszcze grę Steve'a na harpsichordzie i moją na tympani. Dino dobrze się spisał na wokalu. Steve razem z inżynierem zmiksowali utwór... i nasz pierwszy singiel był gotowy.
https://www.youtube.com/watch?v=jSdZEl5rGm8"(Tell me ) Have you ever seen me"
Pozostało jeszcze kilka pomniejszych szczegółów, zanim mogliśmy wypuścić singla. Musieliśmy go przedstawić Andrew Loog Oldhamowi, głowie Immediate Records, by zdobyć jego aprobatę (na szczęście spodobał mu się); nazwę naszej kapeli trzeba było zmienić; musieliśmy też nagrać stronę B-singla.
Steve chciał abyśmy się nazywali the Nice, ale Andrew się nie zgodził, chciał nas nazwać the Apostolic Intervention- a ponieważ był szefem, musieliśmy współdziałać. Nienawidziliśmy tej nazwy z pasją, ale co mogliśmy zrobić?
Jednak dość nas zabolało, gdy niemalże następnego dnia zespół wspierający P. P. Arnold nazwał The Nice. Nie miało to jednak większego znaczenia, byliśmy niezmiernie wdzięczni, że będziemy mieć singla napisanego i wyprodukowanego przez naszego „hero” Steve'a Marriotta.
Następnym płotkiem do pokonania była strona B.
Trzymając się tradycji Small Faces, wybraliśmy utwór instrumentalny, który nagraliśmy w Regent Sound na Denmark Street (West End). Wymyśliliśmy kawałek- pseudo rip-off Booker T. & the MG's, który nazwaliśmy „Madamme Garcia” - był to eufemizm dla haszyszu. W tamtym czasie były ogromne narkotykowe naloty/zatrzymania w przemyśle muzycznym, szczególnie prowadzone przez gorliwego detektywa Scotland Yardu – sierżanta Pilchera. Więc dla bezpieczeństwa, wykształciliśmy kod do rozmów telefonicznych „Czy jest z Tobą Madamme Garica?” i tak dalej. Teraz brzmi to tak fałszywie, ale wtedy lepiej było chociaż spróbować się ochronić, żeby później nie żałować.
Współcześni muzyczni historycy, którzy studiowali Small Faces doszli do przekonania, ze „Madamme Garcia” był outtakem Small Faces, ale to nie jest prawdą. Był napisany przez mojego brata Angusa i Dino Dinesa, a zagrany przez Apostolic Intervention.
Ale 'Small Face' Steve pojawił się w tym utworze, oprócz wyprodukowania, zagrał lead gitarę i trochę zaśpiewał 'backing vocals'.
https://www.youtube.com/watch?v=r4_v3DVmuKA "Madame Garcia"
Przez pewien czas, Steve dość często do mnie dzwonił i jeszcze do kilku innych kumpli-muzyków, aby wzięli udział w sesjach dla Steve'a – nagrywając cokolwiek na co on, albo my mieliśmy ochotę – w studiu Olympic w Barnes. To było 'gorące' miejsce do nagrywania. Były tam dwa studia nagraniowe. Nr 1 – mające największe wzięcie w Anglii i Nr 2 – blisko drugie w kolejce. W tamtym czasie wszystko co Steve chciał robić to praca, praca i praca. Facet posiadał nieograniczone naturalne pokłady energii, a gdy dodał do tego obfitą ilość płynnego methedrine'u, nic nie było w stanie go zatrzymać. Miał luksus otwartego dostępu do studia Nr 2 w Olympic, co czyniło życie ekstremalnie interesujące, gdyż lista muzyków nagrywająca w Nr 1 zawierała the Rolling Stones, Jimi Hendrix Experience, Traffic, Chris Farlowe, a przy kilku okazjach the Beatles.
Aby namówić Glyna Johnsa do sesji, Steve mówił mu, że to dla Small Faces- a potem dolewał mu methedrine'u do herbaty. Więc nawet gdy Glyn miał swoje zwykłe napady złości, że będąc okantowanym musi pracować z gromadą nieznanych zatraceńców jak my, w końcu w niewytłumaczalny sposób zaczynał widzieć w tym absolutny sens! W końcu kto nie chciałby pracować z niedługo będącym sławnym Syd Banger's Wally-Smashing Big Roll Band? Jedna z najlepszych wymyślonych nazw, Syd i jego Wally-Smashers byli używani dla każdego składu muzyków, jaki zgromadził do wieczornej zabawy i gry.
Powiedziano mi, ze niektóre utwory z sesji Syda okazjonalnie wypłynęły jako część nagrań Andrew Oldham Orchestra, ale nigdy nie widziałem ani nie słyszałem żadnego oficjalnego wydawnictwa, które przedstawiałyby dowód takiego krętactwa. Andrew ostatnio potwierdził, że one nigdy nie zostały wydane pod nazwą orkiestry.
Podczas tych sesji, gdy grałem na perkusji, aby Glyn mógł ustawić brzmienie, Steve „błogosławić jego serce” przyprowadzał swoich sławnych znajomych ze studia obok Nr 1, aby posłuchali jego małego wyjątkowo utalentowanego czternastolatka, jak łoi w swój zestaw perkusyjny. W tamtym czasie miałem w zwyczaju grać z głową opuszczoną do dołu, więc dopiero dowiadywałem się, gdy ją podnosiłem, że na przykład Jimi Hendrix, Mick Jagger, czy Charlie Watts stali tam, patrzyli na mnie z wielkimi uśmiechami na swoich twarzach. Hendrix był świetny -po prostu powiedział „Tak stary, to jest cool, naprawdę cool” - Charlie natomiast powiedział „Ja cię kręcę, wystarczająco, żebym chciał sobie podciąć żyły”. Oni wszyscy byli takimi dżentelmenami i nigdy nie będę w stanie im wystarczająco podziękować za wsparcie jakie mi dali. Widzisz, byłem rozbity przez moją niepewność jeśli chodzi o moje granie -nie sądziłem, że byłem choć trochę dobry. Na dodatek byłem czasami boleśnie nieśmiały, dlatego prawdopodobnie tak lubiłem speed.
Żeby mi sodówka nie uderzyła do głowy, zostałem rozjechany kilka miesięcy później, gdy grałem gig w Speakeasy. Widziałem Gingera Bakera w tłumie- oczywiście przy barze. Co prawda nie grałem tej nocy zbyt dobrze, ale z pewnością show nie było okropne. Jak skończyliśmy, zdałem sobie sprawę, że będę musiał przejść koło Gingera, aby dostać się do naszej przebieralni. Podbudowany przez te miłe słowa zachęty kilka miesięcy wcześniej, odważyłem się koło niego przejść. Akurat jak wszedłem w jego zasięg słyszalności, on popatrzył prosto na mnie i powiedział „Pieprzone gówno!”. Żadnych miłych słów zachęty od Gingera, żadnego dużego uśmiechu- tylko popatrzył na mnie wilkiem i „Pieprzone gówno!”. Więc tak na wszelki wypadek, gdybym się zaczynał za bardzo nadymać jeśli chodzi o moje umiejętności, lub ogólnie robił z siebie kompletnego durnia, Wszechmogący (z małą pomocą Gingra Bakera) ochrzanił mnie- i za to jestem najbardziej wdzięczny!