bluesman1 pisze:No tak, to ok. Ale kiedy widze, dajmy na to, egzemplarz plyty, za ktory ,,wola" ktos absurdalna cene, pytam siebie, jaki jest sens kupowania tego. Ja do dzis nie moge zrozumiec, co to jest tzw wartosc kolekcjonerska. Co to wlascieiw jest. Czy kolekcjoner ma jakis wybitny monopol na sprzedawanie czegos, co nie jest jego dzielem, praca? Dla mnie to absurd zawsze doprowadzajacy cos dobrego do upadku, bo uczy pojmowania tego czegos w sposob wylacznie materialny. Ile razy slyszy sie zdanie typu ,,zaplacilem za to tyle i tyle i jest to dobre?. Czy wartosc tak naprawde mowi nam konkretnie o czyms, czy cos jest dobre czy nie? Wedlug mnie absolutnie. Dlatego wole czasem ominac oryginale tloczenie, i zwrocic sie bezposrednio do firmy/artysty, ktory wydaje specjalnie przygotowane wznowienia za normalna cene. Wiem wtedy, ze po pierwsze, nawet jesli cena produktu jest dosc wysoka, pieniadze trafiaja tam, gdzie powinny (tj do kieszeni artysty), po drugie, ze jakosc produktu bedzie identyczna z oczekiwana.
Niestety, ale wbrew blednym opiniom pierwsze tloczenia plyt w stosunku do ich audiofilskich wznowien maja sie nieszczegolnie, tyczy sie to przede wszystkim zespolow z przelomu lat 60tych/70tych, kiedy to w modzie bylo tzw expand stereo sound, zwnae inaczej psychodelicznym stereo. Polegalo to na maksymalnej biegunowosci obu kanalow, w rezultacie czego mialo sie wrazenie ogromnej przestrzennosci, majacej symulowac przezycie pod wplywem srodkow odurzajacyh, bedacych w modzie w tamtym okresie. Niestety, wiekszosc artystow zamiast korzystac na tym, mocno ucierpiala, poniewaz muzyka wydawana w ten sposob nie nadawala sie do prawidlowego odbioru. Niewielu artystow cieszylo sie i cieszyc sie moze sprawnym i zawsze gotowym reagowac na wszelkie potkniecia managmentem, ktoryby zadbal o wszystkie, nawet najdrobniejsze szczegoly. Wiele zespolow nie mialo nawet pojecia o tym, jaki koncowy rezultat uzyskiwaly ich nagrania po wypuszczeniu ich ze studia nagraniowego, gdzie przechodzily przez rece ,,doswiadczonych producentow i specow od dzwieku". Dopiero ponownie wydane prawidlowo edycje, nierzadko pod kontrola samych muzykow, ujawniaja szereg bledow popelnionych w przeszlosci. I nie mowie tutaj wcale o szalonych tyradach Roberta Frippa czy Franka Zappy, ktorzy przegieli w druga strone, probojac zrobic cos nowego z czegos, co nie da sie zmienic w sposob doslowny. Mi chodzi tylko o to, ze nie ma sensu trzymac sie kurczowo mitow, a po prostu sluchac muzyki, bo to ona jest najwazniejsza rzecza.
.........................
Wiesz ..wydaje mi sie że nie do końca mnie rozumiesz...
za potrójny / z nr 0013/ Live On Blueberry Hill z 1970 roku wydany w cos co przypomina papier toaletowy dałem wieki temu fortunę. Cd skromniutkie / Cobra / zatytulowane Live In Concert juz mnie tak nie rajcuje..choć mam i to.lata szukałem amerykańskiego wydania Street Survivors z oryginalna okładką / płomienie - rozkładana etc/ I tu również wydałem masę pieniędzy...
Wiem na co wydaję. Interesuja mnie i oryginały i wznowienia...Samych Zeppów i Skynyrd mam po paręnaście kompletnych dyskografii....Japonia , Korea , N. Zelandia...etc...
Okładka jest dla mnie bardzo ważna....oczywiście w każdym przypadku najwazniejsza jest zawartość. Nie sprzedaję takich wydań; nie wymieniam etc. Po prostu kupuje i przepadło...jest u mnie w domu i cieszy....
Złamanego grosza nie dam za coś co mnie nie interesuje a określane jest jako kultowe , rzadkie etc....
za Allen Collins Band / jedyny album - mam oryginalny winyl i cudnie wydany , zremasterowany kompakt przez fundacje założona przez kuzyna Allena / a jednak szukałem lata całe pierwszego wydania z 1983 roku / idzie o CD /. Pojawiło się jakims cudem na naszym Allegro. nie jestem bogaczem / dwojka dzieciaków na studiach etc / ale gdyby gość sprzedający ACB krzyknął że chce za to 5 tysięcy złotych - dalbym...Sprzedałbym troche innych blues-rockowych płyt i odzyskał kase a braku tych 100 czy 200 cd nawet bym nie zauważył. Mam zamiar po remoncie powaznie przyjrzeć sie temu wszystkiemu i wszystkie bluesowe rzeczy / większość mam gratis / podaruje komus.Wiem juz komu.
Kocham wszelkiego rodzaju boxy , albumy ze zdjeciami / mam tego sporo / czasopisma / wyłacznie amerykańskie i angielskie / , dokumenty , autografy etc...
A mimo tego wszystkiego zawsze najwazniejsza jest i będzie muzyka!!!!!
Wszystko kręci się wokół Niej. Czy jestem kolekcjonerem??? TAK..że wszechmiar....Pronounced Leh-Nerd Skin_nerd smakuje jednako z prawdziwe złotego krążka czy srebrnego nosnika...ale świadomość że mam i jedno i drugie czyni mnie szczęśliwym...
Nigdy nie traktowałem muzyki jak towar....
Wyrosłem z nią...
A sprawa bootlegów to juz inna bajka....mam na tym punkcie fioła..ale ktoś / pewnie wiecie kto / powiedział kiedys ..." pokaż mi ile masz bootlegów np Skynyrd a powiem ci jak bardzo kochasz ten zespół.....
...........................
To nie jest temat na słowo pisane. Warto by sie kiedys spotkać np u mnie i pogadac o materii mając ją w ręce...