LED ZEPPELIN "Celebration Day"

Wszelkie informacje o nowych płytach, zapowiedziach i planach wydawniczych.

Moderator: mods

Postautor: jagode » listopada 24, 2012, 8:49 pm

John Bonham – dalej Bonzo.
Cole wspomina go jako najbardzej konkretnego i prostolinijnego czlowieka jakim mozna kiedykolwiek byc. Nigdy nie mosil zadnych masek przez ktore Cole musial szukac prawdziwego ja. Laczyl w sobie szalenstwo z genialnoscia.
Urodzil sie w 1948 w Redditch, 12 mil na poludnie od Birmingham.
Juz jako dziecko walil we wszystko co robilo halas. Zaczynal od garkow do gotowania, patelniach, okraglej puszki na kawe. Majac 10 lat dostaje od matki pierwszy bembenek a krotko po tym ojciec organizuje mu pierwsza perkusje. Byla dosc zuzyta ale dla Johna moglabybyc nawet zardzewiala. To byl jego najwiekszy skarb. Dlatego byl zly na swoich kolegow po fachu jezeli obchodzili sie z ich instrumentami po macoszemu. Dla Johna bylo to rownoznaczne ze znecaniem sie nad dziecmi. Muzyka byla jego najwiekszym uzaleznieniem i jak nie mogl sie wyzyc na bebnach pojawialy sie pierwsze odznaki glodu. W tym czasie Ringo Starr byl idolem kazdego podlotka ktory umial trzymac palki w rekach. Ochywiscie i John po ukonczeniu szkoly podjal probe zrobienia karery muzyka. Wystepowal z Terry Webb and the Spiders. Nosil cienki krawat, purpurowy Jackett i smarowal swoje wlosy pomada. Gra w tym okresie byla spokojniejsza i kontrolowana.
Bonzo podobnie jak Robert naciskany byl przez ojca aby zajac sie czyms konkretnym. Ojciec jego byl ciesla w branzy budowlanej. Tak wiec na jakis czas zamienil palki na mlotek. Muzyka jednak byla jego najwieksza miloscia. Tak wiec po krotkim czasie zaczal znowu grac w miescowych: The Nickey James Movoment, A Way of Life, Steve Brett and the Mavericks.
Wiedzial doskonale ze muzyka to jest to na czym sie doskonale zna. Mimo wszystko byl glodujacym artysta. Poznajac swoja przyszla zone Pat w wieku 18 lat byl realistyczny na tyle zeby zastanowic sie nad zawarciem oficjalnego zwiazku. Pozostal jednak stanowczy.

To tylko pytanie kiedy. Jezeli we mnie wierzysz to napewno dam rade. Nie zostawiaj mnie – potrzebuje twego wsparcia – powiedzial kiedys do Pat.

Pomimo innych faktow Pat wierzyla mu. Na koniec poddala sie i zamieszkali w 5-cio metrowym kampingu. Stale jak mial przeczucie ze kariera idzie za wolno, jak tracil nerwy i wszysko trzaskal przyzekal Pat ze skonczy z muzyka jezeli cos sie szybko nie zmieni. To byly puste slowa o czym doskonale oboje wiedzieli. Muzyka byla czescia jego osobowosci – dlatego nigdy powaznie nie myslal zeby z nia skonczyc.
Czasami wygladalo na to ze lepiej isc na prosbe jak byc muzykiem. Wystepujac w Nickey James Movement kapela grala na niezaplaconym sprzecie. Nieraz po koncertach sprzet byl kasowany bo raty byly niezaplacone.

W takich warunkach nie mozna dobrej muzyki robic – Bonzo

Niestety nie bylo wielu alternatyw i Bonzo byl lojalny wobec kompanow z Bandu. Sprawialo mu to przyjemnosc byc czlonkiem grupy. Uczucie to pozostalo przez caly czas Led Zeppelin. Juz w tym ciezkim czasie coraz glosniej bylo o jego mozliwosciach.

Jest najlepszym palkarzem w Angli…
Gra tak glosno ze nie slyszy sie swoich mysli…
W ciagu tygodnia rozwala wiecej bebnow nie inni palkarze w calym swoim zyciu… - to niektore komentarze.

Z biegiem czasu w jego stylu pojawialo sie wiecej elegancji a mniej zacietrzewienia. Zawsze pragnal miec takie samo uznanie jak stojacy przed nim muzycy – szczegolnie jak widzial ze palkarze pozostaja w cieniu. Szanowal i zazdroscil Ginger´owi Baker , gral w Graham Bond Organisation, ktory pomimo mocnej prezentacji muzycznej Bond´a i Jack´a Bruce, nigdy nie dal sie odsunac na plan dalszy.

Tez bym tak chcial. Rowny miedzy rownymi, nie tylko ktos podajacy innym rytm.

W 1967 ukazuje sie album Cream Fresh Cream na ktorym jest solo perkusyjne Ginger´a Bakers „Toad“. Bonzo pragnal tez takiego uznania. Niecale dwa lata pozniej wyladowal w Led Zeppelin.

Bonzo to była skomplikowana psychicznie postać.
Tak wspomina go Lori Maddox (nieletnia dziewczyna której Jimmy Page złamał serce - napiszę o niej później):
Uwielbiałam Bonzo.Kiedy trzeźwiał był najbardziej sympatyczny człowiekiem na świecie.Za to kiedy się upił był jak maniak.Stawał się Bestią..Natomiast gdy był trzeźwy ciągle troszczył się o innych i robił nam wykłady.
Znana jest historia gdy pod koniec lat 70 do Bonhama podszedł dziennikarz i powiedział mu parę komplementów.Niestety Bonzo był pijany i ów dziennikarz w odpowiedzi usłyszał bluzgi.I tak miał szczęście, że nie został pobity...
Gdy LZ pojechało do Tokio Bonzo kupiło sobie samurajski miecz i pociął swój pokój w Hotelu Hilton.Nie przyniosło mu to jednak satysfakcji więc zdemolował jeszcze pokój swojego kolegi z zespołu basisty Johna Paula Jonesa który leżał wtedy pijany w łóżku (Bonzo wyniósł go z łóżka na hotelowy korytarz gdzie rano znalazła go pokojówka).Następnego dnia wszyscy muzycy zdemolowali korytarz obrzucając go owocami.Dostali wtedy dożywotni zakaz wstępu do tokijskiego Hiltona... :roll:
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Dziadek Władek » listopada 24, 2012, 8:52 pm

posener, oni nawet jakby przy ognisku po kielichu zagrali to obaj znaleźlibyśmy w tym coś "dla siebie"... :)
Władek Pękała
" - Blues?... Jest tam, gdzie go słyszysz..."
Awatar użytkownika
Dziadek Władek
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 18532
Rejestracja: listopada 24, 2009, 10:48 am
Lokalizacja: Częstochowa

Postautor: posener » listopada 24, 2012, 8:54 pm

jagode pisze:Witek Łukaszewski pisał tak :


Bardzo mi się podobała ta książka. W warstwie faktograficzno-beletrystycznej mniej mnie interesuje, natomiast fragmenty, w których Witek pisze o muzyce Zepów jako zespołu i muzyce poszczególnych członków bandu niesamowicie mi się podobają, bo to tak jakbym pod tym względem posiadał mentalnego bliźniaka :)
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: jagode » listopada 24, 2012, 8:56 pm

Do dziś pamiętam mini-max kiedy mag (P.Kaczkowski)...zapowiadał prezentacje "Presence" (ładnie się zrymowało :P ) ..." co ja państwu będę mówił ....za tydzień cała płyta , a teraz Tea For One...Herbatka dla jednej osoby... :)
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: posener » listopada 24, 2012, 8:58 pm

Dziadek Władek pisze:posener, oni nawet jakby przy ognisku po kielichu zagrali to obaj znaleźlibyśmy w tym coś "dla siebie"... :)


Nie wiem czy to było po kielichu/kielichach, czy też odurzało świeże powietrze Bron-Yr-Aur, ale III odbieram jako coś w tym stylu i nie tylko my, ale miliony ludzi znalazło w tym coś "dla siebie" :wink:
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: jagode » listopada 24, 2012, 9:16 pm

posener pisze:
Dziadek Władek pisze:posener, oni nawet jakby przy ognisku po kielichu zagrali to obaj znaleźlibyśmy w tym coś "dla siebie"... :)


Nie wiem czy to było po kielichu/kielichach, czy też odurzało świeże powietrze Bron-Yr-Aur, ale III odbieram jako coś w tym stylu i nie tylko my, ale miliony ludzi znalazło w tym coś "dla siebie" :wink:


Pamiętam jak matka kumpla z Ogólniaka wróciła z RFN (1973) i przywiozła 2 (zamówione płyty -vinyle :lol: ) Ten Years After z "Love like a man" -magiczny riff....i III LZ.
Odsłuchaliśmy na fono-masterze... III i byliśmy zdegustowani. Nie było nic z klimatu I i II ...czyli ognia na tłoki...płyta jakas taka akustyczna ...folkowa (jedynie... Imigrant Song zrobił na nas wrażenie) a potem ...po kilku odsłuchaniach...o mój Boze...okazało sie ,ze to jest arcydzieło :o ...wydawała się najlepszą płytą ...a opus magnus dopiero nadchodzil :lol:
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: posener » listopada 24, 2012, 9:25 pm

Coś czuję, że zaraz się zaczniemy kłócić czy IV, czy Physical Graffiti :wink:
Coś w rodzaju dyskusji o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świetami Bożego Narodzenia :) Od razu powiem, że należę do obozu Physical Graffiti :D
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: jagode » listopada 24, 2012, 9:57 pm

posener pisze: Od razu powiem, że należę do obozu Physical Graffiti :D


Niestety, nie wielu ich już zostało :lol: In my Time of dying (arcydzieło)
A IV to ... Biblia Blues-Rocka z "When The Levee Breaks" ...i tym spowolnionym , hipnotycznym rytmem bębnów...

Gdy uderzał w bębny jego kolegom z zespołu mogło wydawać się, że będzie nieśmiertelny...
A jednak nie był...Przekonał się o tym po raz pierwszy w 1977 gdy złamał sobie trzy żebra w wypadku samochodowym.
Wszystko skończyło się 25 września 1980 r. gdy wypił 18 wódek i wziął środek uspokajający...Co był dalej powszechnie wiadomo.

Tu mogłaby się potoczyć opowieść o nietypowym ustawieniu bębnów przez Bonhama,jego silnym uderzeniu i jedynym w swoim rodzaju naglośnieniu perkusji...
w połowie lat 90-tych odbyła się w Montrealu wielka wystawa sprzętu perkusyjnego i zaproszono tam calą czołowkę najlepszych pałkerów świata,
mieli grac utwory Led Zep.
Pytania (zadania) zadawał sam Jimmy Page i... większość poległa.
Z wyjątkiem jednego któ remu Jimmy powiedział - gdy zamknąłem oczy i usłyszałem jak grasz to miałem wrażenie, że to On gra...
Ale ten jedyny pałker, który potrafił zagrać nawet Moby Dicka [niezwykle skomplikowane solo na bębnach] jest bardzo zajęty w macierzystym zespole
A ponieważ facet gra w wyjątkowo przeze mnie nielubianej grupie to nie będę go ...wymieniał. Wolałbym ,żeby to nie był On, ale był...

Nawet znał ten patent z oddaleniem mikrofonu do bębna centralnego -oczytany chłopak, bo w necie tego raczej nie znalazł...
Sam Bonham powiedział kiedyś - jak ustawisz mikrofon tak jak robili to Beatlesi to perkusja brzmi jak tekturowe pudełko...
tylko powiem że utwór Moby Dick nigdy nie został scoverowany.
Nigdy i przez nikogo. :D
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: posener » listopada 24, 2012, 10:12 pm

jagode pisze:
posener pisze: Od razu powiem, że należę do obozu Physical Graffiti :D

Niestety, nie wielu ich już zostało :lol:

Skąd to przekonanie? :D
http://ultimateclassicrock.com/best-led ... ders-poll/

Zagłosuj i sprawdź wyniki :lol:
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: jagode » listopada 24, 2012, 10:24 pm

Manipulacja :shock:
to niemozliwe...nieprawdopodobne, nie moze miec miejsca ...oszustwo...PiS, kaczyński ,smoleńsk, macał palce maciarewicz...kościół potępił ,pijany Michalik albo dziwisz się...błąd skryptu...przewałka...islam...katole z konferencji episkopatu...karolak...tvn 24...albo....ooooo! hakerzy ku***a ! :x

PS Ja głosowałem na II (Paranoid)
PPS Mój ojciec na IV (vol IV.)
PPPS . Szwagier na V (Sabbath Bloody Sabbath)
PPPPS Teściowa na VI (Sabotage)
Ostatnio zmieniony listopada 24, 2012, 10:37 pm przez jagode, łącznie zmieniany 1 raz
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: posener » listopada 24, 2012, 10:36 pm

Jagode, jeszcze raz, uważnie, ze zrozumieniem cały tekst. A na koniec klikasz kółeczko przy 'Untitled' aka 'IV' or 'Zoso' i klikasz VOTE :D
Oczywiście znajdziesz tego typu zabawy, w których na czele będzie IV, a czasami II. I rzeczywiście to są najpowazniejsi pretendenci. Physical Graffiti i IV muzycznie chyba najbardziej kompletne, ale w sensie wpływu na muzykę to nie wiem, czy jednak nie II. Nie chcę dyskutować o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami ............ itd. Pokazałem Ci tylko, że obóz Physical Graffiti nie jest taki nieliczny jak sądzisz. :lol:

Widzę, że zdążyłeś zamienić poprzedni post. Czyżby JW był w użyciu? Uprzedzam, że to nie FB i tutaj się nie bawimy w takie gierki jak w powyższym poście :D
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: jagode » listopada 24, 2012, 10:49 pm

JIMMY PAGE :)

Cała saga Led Zeppelin wzięła początek w szarej wojennej rzeczywistości Anglii roku 1943.Wtedy urzędnik fabryki lotniczej James Page poślubił Patricię Elizabeth Gaffkin.9 stycznia urodzili swoje jedyne dziecko (będące bohaterem tego postu) czyli Jamesa Patricka Page'a.Po wojnie Page senior znalazł sobie lepszą pracę i cała rodzina osiedliła się w Epsom w Surrey.Była to spokojna (wręcz sielankowa) okolica.
Jimmy do piątego roku życia nie miał żadnych przyjaciół.Wywarło to dość duży wpływ na jego późniejsze, dorosłe życie.Po latach powiedział:
.Jestem samotnikiem.Ludzie nie potrafią być sami.To ich przeraża a mi izolacja nie przeszkadza w żadnym stopniu.Daje raczej poczucie pewności
Swojego najlepszego przyjaciela poznał gdy miał 15 lat.Była to hiszpańska gitara.Jimmy nie wiedział jednak co z nią zrobić więc...zabrał ją do szkoły.Tam zobaczył tłumek dzieciaków otaczający jakiegoś chłopaka grającego Skiffle.Chłopiec ten nastroił mu gitarę.
Tak więc gdy Jimmy nauczył się stroić gitarę rozpoczął naukę gry na tym instrumencie.Ponieważ był inteligentny szybko nauczył się tej sztuki i zaczął grać.Początkowo grał skiffle później usłyszał próbke amerykańskiego rock and rolla ("Baby Let's Play House" Elvisa i "No Money Down" Chucka Berry'ego) i nie mógł w nocy spać Podobała mu się rockandrollowa energia.
Elvis Presley - Baby let's play house
Jimmy znalazł w Kingston-on Thames parę lekcji u nauczyciela (celem podszkolenia) i w amerykańskich stacjach radiowych zaczął szukać inspiracji.Zachwyciły go usłyszane solówki i sam postanowił takie grać.Próbował rożnych technik.Powoli wchodził w londyńskie środowisko młodych gitarzystów i zbieracz płyt.Tam poznał chłopca w jego wieku który sam zbudował sobie gitarę.Był to Jeff Beck.
Pewnego dnia Jeff przyjechał do domu Jimmego i zagrał on solówkę Jamesa Burtona która znalazła się w utworzę Ricky'ego Nelsona "My Babe".Byli sobie bliscy jak bracia.
Jimmy wiedział, że trudno jest na gitarze akustycznej grać dźwięczne solówki więc musiał zakupić gitarę elektryczną.Zajął sie doręczaniem gazet i zakupił gitarę Hoffman Senator z elektrycznym przetwornikiem.Później zakupił na raty brytyjska gitarę Grazioso wzorowaną na Fenderze Stratocasterze.
Gdy miał 16 lat grał już w amatorskich zespołach w Epsom.Pewnego wieczoru w 1961 roku Jimmy grał w Epsom na sali tanecznej wraz z zespołem wspomagającym ówczesne gwiazdy.Nagel Jimmy zaatakował publiczności tanecznym, naturalnym rytmem gitarowym.Na sali był wtedy Neil Christian - wokalista menadżer.W ten sposób Jimmy stał się członkiem zespołu Neil Christian and The Crusaders.Od razu był gitarzystą prowadzącym.Siedemnastoletni Jimmy zaczął wyrabiać sobie pozycje asa gitarowego.Był gwiazdą Crusaders, prawdziwym wymiataczem.Miał najlepszą gitarę na jaką mogli sobie pozwolić młodzi gitarzyści.
Sława zaczynała mu dawać się we znaki.Zaczął chorować.Opuścił więc zespół i wstąpił do szkoły publicznej w Sutton z zamiarem studiowaniu malarstwa.
Gdy został studentem cały czas uważnie obserwował sytuację w Anglii.W międzyczasie nastąpiła eksplozja popularności The Beatles a trochę później The Rolling Stones.Jimmy zdecydował się przekształcić jeden z pokoi w swoim domu na studio muzyczne - z płytami, zestawem perkusyjnym i gitarami.Co niedziela zapraszał tam Jeffa Becka (lub innych młodych adeptów bluesa) na wspólne jamowanie.
Wkrótce Jimmy (dzięki Bogu !) rzucił paletą i pędzle i na nowo oddał się muzycę.Zaczął jamować w znanych klubach.Pewnego dnia przyszedł do niego pewien młody gitarzysta i powiedział mu kilka komplementów.Jimmy
spytał sie go jak się nazywa.Był to Eric Clapton.
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: posener » listopada 24, 2012, 10:52 pm

Jezu! To jest dopiero początek - cała noc przed Tobą ale w słusznej sprawie :wink:
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: jagode » listopada 24, 2012, 11:21 pm

Uważam ,że kto nie słuchał Led Zepp w latach 70' nie jest w stanie zrozumieć ,pojąć emocji jakie towarzyszyły tej muzie...po prostu nigdy tego nie zrozumie. Tej magii. Ktoś kto nie siedział w 1972r na 20-minutowej przerwie między lekcjami w Ogólniaku ...kiedy dziewczyny w mini spódniczkach z nogami do samej ziemi wychodziły za róg budynku na szluga ,a z radiowęzła szkolnego puszczali - Whole latta Love. A w sobotę na dyskotece w "Relaksie" tańczyłeś z Jolą Krakowiak pełzacza "Since I 've Been Loving You" ...i czułeś jak wsuwa udo między twoje levi'sy... :roll:
A rano w niedzielę...zaraz po przebudzeniu leniwym ruchem przekręcałeś gałkę MZK 124 Grundig z taśmą BASF...i po chwili dopadał Cię -"Black Dog" albo byłeś ...Oszołomiony i Zdezorientowany kiedy ojciec otwierał drzwi Twojego pokoju i ryczał : -Ścisz to do cholery!
Levi's....Lee....Wrangler....płyty vinylowe ...fonomaster...maria konopnicka

no BMW iphone ,tablet,comp,playstation,komóra i skóra ,dolcei gebana,disel,legia,
tesco,biedrona,egipt,plazma,kablówka,kaczyniak,tósk, katolikos,korki,parówki,parówy i INTERNET
:P :roll:
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: posener » listopada 24, 2012, 11:29 pm

Taśma BASF to był wypas. Często musiały wystarczyć Stilon Gorzów - tak się nazywały, bo juz nie pamiętam?
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: jagode » listopada 24, 2012, 11:41 pm

Taaa..Stilon...ale to był obciach....ORWO z DDR królowało...a BASF to faktycznie był wypas :lol: Miałem BASF-y bo brat cynkował na Alexanderplatz we Wschodnim i tanio kupował od Turków (kradzione )...na samo pudełko mogłeś wyrwać...dziewczyny z ogólniaka w miniówach z nogami do..... :P Nagrania były ważne..."Parents" jak rodzice wyjeżdżali :lol: ...
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: posener » listopada 24, 2012, 11:54 pm

Nie jestem specjalnie sentymentalny, ale to było coś takiego:

Obrazek

Pan Piotr zapowiadał, wduszało się chyba ten przycisk po lewej stronie jednocześnie przekręcając tę gałę po prawej i człowiek był szczęśliwy, że kolejna płytka będzie wałkowana do zdarcia taśmy.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: jagode » listopada 25, 2012, 12:47 am

Taaaaaaaaa...ale widzę ,ze miałeś ten droższy model- 4 ścieżkowy z funkcją trikową (nakładanie się końcówki utworu na początek następnego :P ) obiekt westchnień.
I końcówki rozbiegowe taśm...czerwo albo green :lol:
A potem nadeszła Dama Pik (stojący- a'la studyjny :)
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: jagode » listopada 25, 2012, 1:04 am

póki co przyblizszmy tym z nowego pokolenia ,co nie mieli na sobie jarzma socjalizmu i Lee od ciotki z Chicago ...adapteru na igłę i vinylowej płyty...gdzie sama okładka to było coś....nie palili sportów (kuriozalna nazwa na dzisiejsze zakazy :P ) giewnontów (zdobyć szczyt bez szluga...inposible :oops: ) extra mocnych...caro i carmenów...nie pili bałtyckiej i żytniej z kłoskiem...a blaszka wyborowa w Peweksie kosztowała -1$
Było szaro,buro,siermiężnie...i był Led Zepplin :roll:

Robert Plant – urodzony w 1948 w West Bromwich, Stafforshire, w rodzinie ktora zaliczana byla do dobrej klasy sredniej. Wyrosl w malym miasteczku Kiddeminster. Chodzil do szkoly King Edward IV w Stourbridge. W szkole tej robienie kawalow bylo ma porzadku dziennym. Pewnego dnia schowal pare skarpetek tenisowych do pianina przez co nauczyciel nie mogl grac. Za ten wystepek zostal usuniety z wykladow choc byl to jego ulubiony przedmiot.
W wieku 14 lat zapuszcza dlugie wlosy i zaczyna grac w szkolnej kapeli – probowal imponowac dziewczynom. Nie przykladal sie zbytnio do nauki choc wykazywal duze zainteresowanie archeologia. Najchetniej oddawal sie swoim muzycznym zainteresowaniom pomimo ze jego rodzina odnosila sie do tego sceptycznie. Ojciec jego wychodzil z zalozenia ze w koncu Robert zapomni kiedys o muzyce. Jego pierwsze wystepy odbyly sie w Seven Stars Blues Club, gdzie spiewal w Delta Blues Band przy akompaniamencie fletu Chris´a Woods i osmiostrunowej gitary Terry´ego Foster. Podczas znanych kawalkow goscie bawili sie dobrze a Robert wpadal w trans. Oprocz tego Robertowi podobaly sie kawalki bluesowe nieznanych Blind Boy Fuller. Nimi to wspowadzal gosci w zaklopotanie co powodowalo absolutna cisze.
Byl na tyle inteligentny zeby wiedziec ze ma marne szanse zostac gwiazda.
Robert w tym czasie:
Z reguly nie przebijaja sie nawet najbardziej utalentowani piosenkarze.
Sproboje jeszcze do dwudziestki i jak sie do tej pory nie przebije to zajme sie czyms innym.

Zmienial kapele jedna po drugiej:
- The Crawling King Snakes – znanej z kompozycji John´a Lee Hooker
- Black Snake Moon – z kompozycji Blind´a Lemon Jefferson
- ...
- The New Memphis Bluesbreakers.
Po przejsciu w 1966 do Listen zostal zauwarzony przez zaloge CBS. Nie tylko z powodu poteznego glosu ale tez z powodu live-show jaki prezentowal. Dostali angaz na trzy single. Pierwszy niestety zostal praktycznie niezauwazony. W tym momencie zaczal sie zastanawiac czy to ma jakikolwiek sens. W 1967 CBS prosilo go o nagranie dwoch pozostalych singli z Listen. Mozliwosc bycia samego w studio podobala mu sie. CBS probowalo go wylansowac na drugiego Tom´a Jones. Plyta przyniosla niezadowolenie Roberta i kompletne fiasko.
W tym czasie nalezac do klasy sredniej nalezal do ruchu Mod. Nosil Chelsea-buty, opiete kurtki i bral udzial w bujkach z Rockowcami w dzielnicy Margate. Po obejrzeniu koncertu Small Faces w Birmingham scial swoje loki na “pazia” wg wzoru
frontmanna Steve´a Marriot.
Kariera muzyczna nie ruszyla z miejsca. Rodzice zwiekszali nacisk aby zajal sie czyms konkretnym. Mimo klopotow ciagle wierzyl ze zrobi kariere. Dla spokoju zaczal studiowac ekonomie. Jego pasje wypelnialiRobert Jonson, Tommy McClellan, Otis Rush, Muddy Waters i Sonny Boy Williamson.
Po dwoch tygodniach nauki poddal sie. Zarabial 2 Funty na dzien.
Robert:
Nie mam ochoty cale zycie liczyc pieniadze innych ludzi.
Wole sam zarabiac krocie.

Bez straty czasu koncentruje sie z powrotem na muzyce. Zmienia jeden band po drugim az w koncu laduje w Bands of Joy. Jak wiekszosc poprzednich bandow nie bylo to nic wielkiego. Grali w salach do polowy wypelnionych sluchaczami. Jakby tego bylo malo doszedl jeszcze konflikt z menagerem.
Menager:
Wiesz co jest przyczyna Robert? Dla mnie nie jestes dobrym wokalista! Zastanow sie powaznie nad opuszczeniem bandu – powiedzial pewnego dnia.

Robert byl zawiedziony i zly. Koniecznie chcial spiewac dalej – mimo ze jego glos nie przynosil dochodu. Nazwa bandu nalezala do niego i tak stworzyl najpierw jeden, potem drugi i w koncu trzeci sklad. W ostatnim skladzie Band of Joy gral na perkusji szalony, dlugowlosy brodacz John Bohnam (ktory swoja perkusje dla lepszych efektow obsiagnal folia aluminiowa). Dla przyciagniecia publiki wystepowali z pomalowanymi twarzami, nosili fraki, bwaili sie na scenie w wojne zagawkowymi MG. Gruby basista skakal czasami glowa do przodu w publicznosc ktora myslala ze Hindengurg albo Graf Zeppelin na nich spada.

Band of Joy wystepowal dwa razy w tygodniu ale my ledwo co zarabiali.
Jakbym nie byl zonaty i moja zona Maureen nie mialaby pracy umarlbym z glodu. To takie proste. Bylbym na zasilku.

Maureen byla dla niego w pewnym sensie ratunkiem o czym on doskonale wiedzial. Bez jej finansowej a szczegolnie emocjonalnej pomocy chyba by ze wszystkiego zrezygnowal ( zanim ktokolwiek cos o Led Zeppelin by uslyszal). Maureen poznal na jednym Georgie Fame koncercie, zamieszkali razem i w bardzo krotkim czasie pobrali. Poniewaz Robert nie mial zadnych dochodow wszystko bylo na jej glowie. W chwilacz porazki podbudowywala go duchowo. Czesto powtarzal ze bez Maureen chyba by zwariowal.
Band of Joy przebijal sie dalej az zarabiali 70 Funtow za wieczor. Grali utwory Sonny Boy Williamson i Grateful Dead. Nagrali nawet demo dla Regent Studio ale kontraktu na lp nie dostali. Po tej porazce Robert doszedl do wniosku ze dalsza dzialalnosc nie ma sensu i band sie rozpadl.
Wiosna 1967 pracowal na budowie i asfaltowal West Bromwich High Street (za 6 szylingow i 2 pensy na godzine). Zarobione pieniadze inwestowal w plyty Buffalo Springfield, Love i Moby Grape. Wiekszosc angielskiej sceny rockowej uwazala ze te plyty nie sa nawet materialu na ktorym zostaly wytloczone warte. Moby Grape z mieszanka Blues, Folk, Rock, R&B, Country i Bluesgrass tak go wciagnela ze postanowil wrocic do muzyki. Rodzice byli wsciekli. Wiele lat uplynelo ( i Robert zostal milionerem ) zanim pogodzil sie z ojcem. Mimo wielkiej popularnosci nie mogl sie pogodzic z muzykalna droga syna. Sytuacja ktora strasznie smucila Roberta.
Jego oficjalna strona http://www.robertplant.com/
Poniewaz nie znalazlem nic z tego okresu w wykonaniu Roberta postanowilem wrzucic kilka probek z 1967 roku ktore spowodowaly ze Robert wrocil do spiewania z pozytkiem dla niego a i dla mojej uciechy bo szkoda by bylo zeby taki wokalista sie zmarnowal.

absolut...nalewam sobie teraz....doadaję lód i parę kropelek limonki...sączę i wspominam.....wtedy królem była wyborowa...ciepła (nikt nie słyszał o lodzie...po cytryny były kolejki....śpiewał nawet o tym ten kirus... Łazuka
:P :D
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Perfect Stranger » listopada 25, 2012, 4:09 pm

jagode pisze:Pamiętam jak matka kumpla z Ogólniaka wróciła z RFN (1973) i przywiozła 2 (zamówione płyty -vinyle :lol: ) Ten Years After z "Love like a man" -magiczny riff....


stary, to jest riff mojego zycia

rad jestem iz nie tylko mojego
Awatar użytkownika
Perfect Stranger
bluesman
bluesman
 
Posty: 398
Rejestracja: czerwca 14, 2006, 5:14 pm

Postautor: agrypa » listopada 25, 2012, 4:43 pm

Moja propozycja, o ile zalozyciel tematu sie zgodzi. To co tu mozna przeczytac daleko wykracza poza tytul tematu. Proponuje zmienic tytul[lub pozostawic fen sam] i przeniesc do zakladki "Na jeden temat" Bardzo fajnie tu piszecie. Temat sie zapewne rozwinie.
Pozdrawiam serdecznie fanow Led Zeppelin.
Awatar użytkownika
agrypa
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 8630
Rejestracja: grudnia 23, 2009, 6:06 pm
Lokalizacja: Southampton

Postautor: rocken » listopada 25, 2012, 5:19 pm

posener pisze:Skąd to przekonanie? :D
http://ultimateclassicrock.com/best-led ... ders-poll/
Zagłosuj i sprawdź wyniki :lol:

Jeśli chodzi o rankingi ostatnio był plebiscyt na 20 utworów Led Zeppelin wśród słuchaczy Minimax'u. Wygrał "Kashmir".

Dwudziestka utworów Led Zeppelin wybrana w plebiscycie słuchaczy
(4 listopada 2012)
1. Kashmir
2. Since I’ve Been Loving You
3. Whole Lotta Love
4. Stairway to heaven
5. Achilles Stand Last
6. Dazed and Confused
7. Thank You
8. Babe, I’m Gonna Leave You
9. Heartbreaker
10. Immigrant Song
11. When The Levee Breaks
12. No Quarter
13. Ramble On
14. All My Love
15. Tea For One
16. Tangerine
17. Black Dog
18. In My Time Of Dying
19. Rock And Roll
20. D'yer Mak'er

ps. Takie coś, dziś przepadkiem znalazłem na YT.
http://www.youtube.com/watch?v=FwnXHxjp-Qw

0:01:45 - Good Times, Bad Times
0:04:55 - Ramble On
0:10:37 - Black Dog
0:16:30 - In My Time Of Dying
0:28:23 - For Your Life
0:35:16 - Trampled Under Foot
0:42:17 - Nobody's Fault But Mine
0:49:16 - No Quarter
0:58:41 - Since I've Been Loving You
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: jagode » listopada 25, 2012, 8:46 pm

Achilles zadziwiająco wysoko :(
When The Levee Breaks ...po za pierwszą 10...czyli jakby grał w II lidze ! :(
Tea For One na 15 ??? Tu po prostu ktoś podłożył świnię ,albo żle policzono głosy...
unieważniłbym całe głosowanie! Komisja śledcza przy sejmie pod kierunkiem Macierevicza 8)
In My Time Of Dying - w barażach o utrzymanie się w II lidze ? Skandal.
Black Dog na 17 ! Manipulacja ! Dzwonić po karetkę! Przecież to jeden z filarów muzyki Rockowej.

7 MUZYCZNYCH CUDÓW ŚWIATA oficjalnie zatwierdzona przez UNESCO i ONZ( kolejność przypadkowa):

Kashmir
Stairway to Heaven
Tea For One
Since I’ve Been Loving You
Whole Lotta Love
When The Levee Breaks
Babe, I’m Gonna Leave You
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Robert007Lenert » listopada 26, 2012, 12:54 am

Oj dziwny mialem dzisiaj dzien a w zasadzie wieczor. Nawet podzielilem sie z kolega opinia..ze nie kupie tego koncertowego wydawnictwa, bo to jednak odcinanie kuponow i oni to juz wielokrotnie zagrali i nagrali. Owszem ten okazjonalny koncert przejdzie do historii, ale na zasadzie pewnego nazwijmy to kaprysu muzykow i nie tylko muzykow ( z podtekstem ...mozna znow zarobic...no i plyte sie wyda..to tez mozna zarobic ) Potem zadzwonilem do innego kumpla z pytaniem:
- masz?
- no mam
- daj posluchac i poogladac
- przyjedz to dam
Wpakowalem sie w auto ( niby niedaleko, ale nie lubie lazic :) ). Przytargalem to to do domu i odpalilem.... Juz po 20 minutach mine mialem nietega, po kolejnych 20-stu odpalilem kompa choc jescze grali. Odpalilem i dzieki takiej znanej wszystkim opcji kupilem nie ruszajac sie z domu.
Panie i Panowie, to jest miazga, tego sie nie spodziewalem. To, ze Plant jest w swietnej formie to wiem /glos ma nizszy mniej wyciaga, ale zchodzi za to nizej/, bo slede jego poczynania, to JPJ zawsze dawal rade, tez wiem, to ze mlody "Bonzo" da z siebie wiecej niz moze...bylo do przewidzenia, ale to ze JP ZROBI TAKA ROCK&ROLLOWA JAZDE... no tego to ja w najjasnieszych snach sie nie spodziewalem. Ktos znaczacy kiedys powiedzial ze "rockowe granie to 10% techniki i 90% przekonania i wazniejsze sa trzy dzwieki zagrane z tym przekonaniem niz setka wybeblanych sama technika" I ten znaczacy mial 100% racji. Koncert chyba ostani, czasem ekwilibrystyka na granicy, bez zapasu buforowego, ale ladowania wszystkie trafione. Dali z siebie wszystko i to slychac. Przepraszam za slowo...inaczej nie oddam tej sily...poprostu jebneli jak trzeba. A teraz czekam swoj album , kupiony za swoje pieniadze, bo ten musze oddac kumplowi. Dobranoc.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: posener » listopada 26, 2012, 8:19 am

Robert007Lenert pisze: To, ze Plant jest w swietnej formie to wiem /glos ma nizszy mniej wyciaga, ale zchodzi za to nizej/, bo slede jego poczynania,


Ja wolę niżej. Jakoś mi się to kojarzy z dojrzałością i wydaje silniejsze. Trochę kawałków z tego powodu musieli zagrać o pół tonu niżej z tego co wiem. A reszta ... co to dużo mówić - po prostu LED ZEPPELIN. W zasadzie dlaczego my się dziwimy? Zrobili to, co z nami zawsze robili przez całą karierę. Jezeli ktoś miał wątpliwości czy mają jeszcze tę moc, bo wiek, bo nie grali, i takie tam dyrdymały, to się dziwię. Naprawdę wybitni artyści mają ją zawsze, bo to nie jest kwestia ciała.

A Jimmy? Moim zdaniem jechał na maksymalnej ekspresji świadomie kosztem nietrafionych nut. Ja nawet nie wiem czy on potrafi grać na chłodno, bo nawet jak pokazuje swoje riffy Edge'owi i White'owi w It Might Get Loud, to zaczyna się wyginać i nad mimiką specjalnie nie panuje.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: rocken » listopada 26, 2012, 9:19 am

Robert007Lenert pisze:Ktos znaczacy kiedys powiedzial ze "rockowe granie to 10% techniki i 90% przekonania i wazniejsze sa trzy dzwieki zagrane z tym przekonaniem niz setka wybeblanych sama technika"

Ja najbardziej z takich powiedzeń lubie słowa Milesa Davisa:
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl"

posener pisze:Ja wolę niżej. Jakoś mi się to kojarzy z dojrzałością i wydaje silniejsze.

No to powiem otwartym tekstem :) w Led Zeppelin najbardziej nie leży mi wokal. Mam nadzieje że mnie nie zabijecie :)
"Moja muzyka jest niemodna, wiec nigdy z mody nie wyjdzie" - Mark Knopfler
"Zarówno w życiu, jak i muzyce chodzi przede wszystkim o styl" - Miles Davis
Awatar użytkownika
rocken
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7673
Rejestracja: września 27, 2008, 11:58 am

Postautor: posener » listopada 26, 2012, 9:47 am

rocken pisze:No to powiem otwartym tekstem :) w Led Zeppelin najbardziej nie leży mi wokal. Mam nadzieje że mnie nie zabijecie :)


Nie leży, to nie leży. Jakby wszystkim podobało się to samo, to muzyka i życie byłyby bardzo nudne.
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

Postautor: jagode » listopada 26, 2012, 10:03 am

[quote=
No to powiem otwartym tekstem :) w Led Zeppelin najbardziej nie leży mi wokal. Mam nadzieje że mnie nie zabijecie :)[/quote]

To tak jakby powiedzieć: - W kościele najbardziej nie leży mi Jezus ! :roll:
Awatar użytkownika
jagode
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 103
Rejestracja: marca 22, 2007, 9:50 am
Lokalizacja: Szczecin

Postautor: Mean Machine » listopada 26, 2012, 10:20 am

Marek-Browarek6 pisze:Nie będę się tłumaczył z tego co napisałem dzieciaku...


Cóż, w tym miejscu wystarczyłoby z twojej strony słowo - przepraszam. Byłoby bardziej na miejscu.
Ale nie wszystkich ludzi stać na klasę, ja widać.
Lepiej pozostać małym ludzikiem obrażającym innych.
Awatar użytkownika
Mean Machine
blueslover
blueslover
 
Posty: 472
Rejestracja: stycznia 18, 2011, 3:07 pm
Lokalizacja: Poznań

Postautor: posener » listopada 26, 2012, 10:40 am

jagode pisze:[quote=
No to powiem otwartym tekstem :) w Led Zeppelin najbardziej nie leży mi wokal. Mam nadzieje że mnie nie zabijecie :)


To tak jakby powiedzieć: - W kościele najbardziej nie leży mi Jezus ! :roll:[/quote]

Trochę tak, ale rocken chyba po prostu nie chodzi do tego kościoła, ale przecież nie jestesmy państwem wyznaniowym, nieprawdaż? :D
Awatar użytkownika
posener
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6913
Rejestracja: listopada 17, 2008, 7:51 pm

PoprzedniaNastępna

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Nowe płyty, zapowiedzi wydawnicze

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 416 gości