W dobie XXI wieku, kiedy to nie wychodząc z domu, możemy mieć wszystko za sprawą Internetu, pojawia się SECOND LIFE. Bomba zegarowa, której tykanie wciąga coraz bardziej, by w końcu pochłonąć nas bez reszty.
Kiedyś zapytłam kolegi na gg co porabia, powiedział, że siedzi w sl. Pytam zatem co to sl? A on na to, że jeśli mi powie, to będę gorzko żałowała. Wydusiłam to z niego i wpadłam tak jak on i reszta….
Second life to symulacja drugiego życia. Wirtualny świat, w którym możemy robić wszystko. Trochę podobna wizualnie do Simsów ale one się do niej nie umywają. To niby gra a jednak nie gra… Nasz bohater to my. Możemy wyglądać, jak nam się żywnie podoba i kreować się na piękne długonogie panny albo wysmarowanych olejkiem mięśniaków , ale to tylko strona zewnętrzna (którą zawsze możemy zmienić). Wszystko, co spotykamy na swojej drodze, zostało stworzone przez innych graczy, sami również możemy kreować świat wokół siebie. Budować domy, tworzyć lokale użytkowe. Możemy przejść się po wrocławskim rynku, albo potańczyć na imprezie organizowanej w budynku sejmu. Co dziennie przez SL przewija się kilkanaście tysięcy ludzi z całego świata.
Second Life można traktować jak głupkowatą grę, w której wyrwiemy sobie panienkę i pobujamy się przy techniawce, a następnie przjedziemy do tajnego pokoju i odbędziemy bardzo wierną symulację kopulacji… ale nie tylko.
Odbywają się tutaj niesamowite rzeczy kulturalne. Funkcjonuje polski teatr Morfina, gdzie możemy oglądać bardzo ciekawe sztuki. Są szkoły językowe, spotkania poetyckie i literackie, spotkania filozoficzne, wystawy fotografii i grafik. Możemy się też przejść na wieczór karaoke albo open mike. Co godzinę odbywają się przeróżne koncerty (również bluesowe). Występują tu amatorzy ale również profesjonaliści. Czasami zdarza się, że jestem świadkiem koncertu zespołu złożonego z osób znajdujących się w różnych częściach świata ale grających w czasie rzeczywistym.
W sumie to wygląda tak, jakbyście słuchali koncertu np. Magdy Piskorczyk przez shoutcast ale jednocześnie widzieli ją na scenie z gitarą w postaci wirtualnego awatara, oczywiście na bieżąco można komentować koncert, a jeśli się nie podoba, zawsze można się teleportować do innego miejsca. Dwa dni temu próbowałam dźwięk i okazuje się, że też mogę sobie zagrać, pod warunkiem, że mam szerokopasmowe łącze i dobrą zewnętrzną kartę dźwiękową. No właśnie tutaj jedna z wad tej gry – trzeba mieć szybki Internet, żeby udźwignąć masę przekazywanych informacji.
Gra jest niesamowita i bardzo łatwo można się w nią wciągnąć. Na początku nie można się w niczym połapać ale są tam ludzie od tego, żeby nas wszystkiego nauczyć. Każdy bardzo chętnie udziela pomocy i oprowadza po najciekawszych miejscach.
Niby to gra ale jeśli chodzi o muzykę, można podłapać wiele ciekawych kontaktów i pojechać sobei na przykład w traskę do Kanady, bo powiedzmy ma się już człowieka na miejscu, który załatwi nam koncerty. Rozwala mnie to wszystko...