Ech, miałem nadzieję, że nigdy nie będę musiał tutaj dopisywać kolejnej smutnej historii.
Tym razem nie chodzi o pieniądze. Mój kolega, który ostatnio nagłaśniał nasze koncerty prawdopodobnie ma nawrót choroby nowotworowej. Zamiast jutro na koncert - pojedzie do szpitala.
Kto wierzy w modlitwę, a kto w dobrą myśl - proszę o pamięć. Grześ jest jeszcze młody, ma trójkę dzieci. Jest kochanym, spokojnym człowiekiem. Niestety zauważam, że tacy ludzie często odchodzą przedwcześnie. Zostają ci z ostrymi łokciami, twarde sztuki, takie jak ja. A na świecie brakuje tych łagodnych. Poproście żeby jeszcze został z nami.
Dziękuję.