Okolice Bluesa

wszystko zależy od tego kto przyjdzie ... grać można wszystko ... od Abby do Zappy byle to była muzyka ... w dodatku strawna dla słuchających

Święta racja Matragonie, muzyka powinna dawać przyjemność i dla grającego i słyuchającego

Buczo, zerknij tu:

http://www.blues.com.pl/viewtopic.php?t=7850

Dzieki Wojtek! Tego wlasie szukalem.

Witam.Wrzucę swój maly kamyczek do jam sessionowego ogródka. Prowadzę jamy w Warszawie od kilku lat i robilem to w kilku klubach.Zauwazylem, że każdy klub ma swoją specyfikę, klimat i ludzi którzy do niego przychodza - a co za tym idzie - i swoją muze. Mnie ciągnie w stronę Bluesa i pod tym kontem staralem się prowadzic scene..nie zawsze mi się to udawalo. Ostatnio wraz z Bartkiem Lęczyckim wspólnie moderujemy Blues Session w warszawskiej Harendzie / zapraszamy w każdy wtorek od 20.oo/. - i tu zbliżam sie do sedna wywodu...- nie ma u nas żadnej listy utworów do grania //nie ma odrabiania lekcji na scenie/..generalnie jest Wielka Improwizacja - podparta znajomoscią tematu przez Resident Band /Boruta-Soczewa-Vilq/ - i ludzi wchodzących na scene.Zgadzam sie co do tego, że niektórzy wchodzacy na scene powinni byc trochę bardziej samokrytyczni, jestem za tym że na scenie rządzi jeden czlowiek / albo instrument prowadzacy/. Muzycznie - każdy z uczestników sceny ma prawo do wypowiedzi /krótko - acz treściwie/ a jak to wygląda w praktyce - wystarczy pogooglac na yutubie polska ..Harenda Blues Session - i wszystko jasne.Staramy się rejestrowac nasze Jamowania - bo nigdy nie wiadomo - kiedy podczas takiej sesji urodzi się cos wartosciowego - a tak, chociaz to ulotna sprawa - pozostaje w pamięci slad wspólnej zabawy --podkreslam ZABAWY a nie wyścigów ... do zobaczenie gdzieś na Jamie.