kora_ pisze: Możesz nam zdradzić kim są ci zawodowi muzycy ??
Nie o mnie ta zakładka, ale proszę bardzo: Roman Pokorny - legenda czeskiego bluesa i jazzu, Anton Smrčka - czeski basista, mający kilka zespołów, m. in. ten: http://www.tonnybluesband.cz , Rene Trossman (tego powinnaś znać, jak nie, to sobie wygooglujesz, to jeden z owych dwóch Amerykanów), z węgierskich Zsolt Benkő, "Jimmy" Szabó Lorandferenc... i kilku innych, których z nazwiska nie wymienię, ale też miałem okazję zagrać.
Co do mojego rozwoju - cóż, technicznie nadal jestem cieniutki, ale rozwinąłem brzmienie, a przede wszystkim nauczyłem się kiedy NIE grać... Tu wychodzi zbawienny wpływ grania na stałe, nie od jamu do jamu, tam rzeczywiścuie występował u mnie syndrom psa, który się zerwał z łańcucha... Gra w zespole (a gram w dwóch, w jednym mam więcej luzu i mogę poszaleć, w drugim, ze względu na rozbudowany skład, moja rola jest mocno ograniczona), wymaga dyscypliny, uwagi, ograniczenia swoich zapędów, dostosowania się; szczególnie jak się nie jest liderem.
No, ale jako się rzekło, nie o mnie ta zakładka. Tylko jeszcze gwoli wyjaśnienia: podałaś przykład, że murzyn, który się zachwyci naszym góralskim folklorem i będzie chciał to grać, będzie według Ciebie tylko śmieszny i nieautentyczny. Więc zapytałem, jak to jest, że nie jest śmieszny i nieautentyczny Ślązak grający bluesa z Delty... a skądinąd wiem ,że go lubisz (ja zresztą też, Makaron, pozdrawiam!) Przecież to dokładnie identyczny przypadek, tylko w drugą stronę!
I podtrzymuję swoją tezę: B.W. gra co najmniej przyzwoicie, jest o niebo lepszy od wielu gosci z naszego podwórka uważających się za dobrych harmonijkarzy, wykazuje wiele pokory i nikt by o jego grze złego słowa nie powiedział, gdyby go nie kojarzył ze Szklaną Pułapką i "UPIA, motherfucker".... I nie widzę powodu, dla którego fakt, iż jest wziętym aktorem miałby wykluczać możliwość autentyczności w jego grze. Dla mnie jest bardzo autentyczny. Jedyne, co mi przeszkadza to pierdzące brzmienie, tu daje ciała. Ale tylko tu.