autor: TPsA » października 7, 2010, 9:24 am
zaczyna mi to przypominać osławioną dyskuję o tym co jest bluesem a co nie:)
Teraz jednak poszerzamy temat już nie to o co ale i kto? I jedni dadzą się tu spalić za poglądy inni ich spalą...za poglądy, a milcząca większość, jak to zwykle bywa, będzie sie grzać przy tym ogniu:) A teraz wracając do sedna:) Ostatnio słuchałem B.B.Kinga, a między płytami mam i taką pozycje jak "Six Silver Strings"...
pasuje do tematu bo to pachnie popem, żeby nie powiedzieć "dysko":) Okazuje się, że mój idol, guru itp. nie stroni od powiedzmy "dziwnych" małżeństw. Wymienie tu jeszcze dla przykładu, album "Love me tender" czy akcje z zespołem Crusaders! Zawsze jest tam jednak pieczątka B.B.King...King of The Blues. A u SRV?
Na płycie "In Step" tez można się doszukać kilku powiedzmy "bardziej rockowo" brzmiących kawałków. Można więc?...można. Przykładów zapewne można mnorzyć. Sam mam na wydaniu materiał na płytę, który oscyluje wokół Bluesa. Monkey Business czyli Dancing Blues. Może wzbudzi kontrowersje? OK. Wracając więc, do inż. Mamonia i jego maksymy to jawi mi się jeszcze jedna "złota" zasada. "Nie ważne co mówią, byle mówili"