Instrumenty klawiszowe: czy kogoś w ogóle obchodzą?

Tematy związane z muzyką bliższych i dalszych okolic bluesa.

Moderator: mods

Postautor: @ndy.w » lutego 2, 2010, 6:55 pm

bartic pisze:to od dzisiaj będę krzyczał na koncertach: "syntezator! ogniaaa!" :mrgreen:


hehe 4x. jeśli chodzi o mnie wystarczy (nie zaś wymłodzieńczy): "@ndy! ognia! (o czym już gdzieś pisałeś 8))
Awatar użytkownika
@ndy.w
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1519
Rejestracja: marca 26, 2007, 11:37 am
Lokalizacja: Wrocław

klawisze

Postautor: therman » lutego 19, 2010, 1:22 pm

Mieliśmy kiedyś dobry , klawiszowy zespół eksportowy. Marek i Wacek się nazywał.
Awatar użytkownika
therman
blueslover
blueslover
 
Posty: 712
Rejestracja: maja 4, 2009, 9:00 am
Lokalizacja: Skądinąd

Postautor: agrypa » lutego 19, 2010, 2:24 pm

Raczej pianistyczny. :) Dwa fortepiany. Chyba niczego na innych instrumentach nie zagrali.
ZAPRASZAM!!!
https://www.liszka-agrypa.com/

©Zbigniew Liszka
Awatar użytkownika
agrypa
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 8630
Rejestracja: grudnia 23, 2009, 6:06 pm
Lokalizacja: Southampton

Postautor: @ndy.w » lutego 20, 2010, 1:36 am

w tamtych czasach nie było innych instrumentów. tzn. były ale nie miały takiego znaczenia jak stare poczciwe kaszaloty. zresztą panowie byli muzykami klasycznie wykształconymi i grali głównie przeróbki klasyki.

przypomniałeś mi fajny epizod z mojego życia:
będąc młodym licealistą oczywiście obserwowałem i podziwiałem ich poczynania. tak zrodził misie w głowie pomysł żeby też coś takiego sprokurować. okazja się nadarzała bo w naszej auli były 2 fortepiany. więc kiedy znalazłem kolegę który posiadał umiejętności i był zainteresowany współpracą, każdą wolną chwilę spędzałem w1 z nim w tejże auli i ćwiczyliśmy zapamiętale żeby stać się ozdobą szkolnych akademii.
pamiętam że graliśmy głównie moje kompozycje...
Awatar użytkownika
@ndy.w
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1519
Rejestracja: marca 26, 2007, 11:37 am
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: agrypa » lutego 20, 2010, 11:23 pm

No i tych co umieli grac na tych starych, poczciwych kaszalotach, warto posluchac na tych innych instrumentach. Znaczy, moim zdaniem oczywiscie. Andy, napisal bys jakas anegdotke.....
ZAPRASZAM!!!
https://www.liszka-agrypa.com/

©Zbigniew Liszka
Awatar użytkownika
agrypa
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 8630
Rejestracja: grudnia 23, 2009, 6:06 pm
Lokalizacja: Southampton

Postautor: @ndy.w » lutego 24, 2010, 12:22 pm

odnosząc się do ankiety TB w kategorii "instrumenty klawiszowe" mam wrażenie że show wygrał z muzyką. jednakże cieszy niezmiennie wysokie miejsce Pana Wojciecha Karolaka który jak dla mnie jest hammondzistą nr 1 w naszym kraju. jestem jego wielkim fanem.

mam imho niezłe cv w kategorii "z kim grałem". i tak sobie kiedyś pomyślałem: "z kim jak z kim ale z Mistrzem Wojciechem to raczaj nie zagram". myliłem się. zagrałem z nim i to kilka 1y...

a co do Leszka Możdżera to uważam że głosowanie na niego w TEJ ankiecie to ogromne nieporozumienie. Mistrz Lesław jest artystą klasy już nie europejskiej a światowej ale z bluesem ma niewiele wspólnego. umieszczanie go na TEJ liście jest dla niego po prostu krzywdzące.
Awatar użytkownika
@ndy.w
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1519
Rejestracja: marca 26, 2007, 11:37 am
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: Rock-A-Billy » marca 4, 2010, 7:27 pm

W końcu udało mi się zdobyć cudowne wspólne dzieło Danny`ego Gattona i Joeya DeFranesco pt. "Relentless".
Abstrahując od niesamowitej gry na gitarze D. Gattona, który w mojej ocenie jest najbardziej niedocenionym gitarowym wirtuozem - geniuszem w historii muzyki, na uwagę zasługuje drugi - kto wie czy nie większy - bohater tej płyty - J. DeFranesco - mistrz Hammonda B-3.
Ależ ten facet gra :!: :twisted: Nigdy nawet nie przypuszczałem, że można tak wymiatać na klawiszach. Wspólnie z Dannym serwują słuchaczom prawdziwą bluesowo-jazzowo-rockową ucztę. Ich wspólna płyta jest po prostu fenomenalna Na pewno zadowoli zarówno fanów gitary jaki i wielbicieli klawiszy.
Pozycja obowiązkowa :!:
Awatar użytkownika
Rock-A-Billy
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1490
Rejestracja: stycznia 17, 2009, 8:51 pm

Postautor: @ndy.w » marca 6, 2010, 1:48 am

znam tę płytę od dawien dawna. jest bardzo fajna i przyjemnie się jej słucha. to rodzaj zabawy - pokaz nieskrępowanej ograniczeniami instrumentalnymi explozji radości z grania (np. "wyścigi" w "Gearheds")

kiedy Joey pojawił się na rynku (w bardzo młodym wieku) pozamiatał go dokumentnie - właściwie można grę na tym instrumencie podzielić na 2 podstawowe okresy. 1szy przed nim, i 2gi - Erę Joey Defrancesco

osobiście bardziej sobie cenię płytę z Johnem McLaughlinem i elvinem Jonesem "After the Rain" dadykowaną Coltrane'owi. grają tam poważniejsze rzeczy i słychać że Joey jest jednak człowiekiem. nie wszystkie frazy są idealnie wypunktowane ale to właśnie jest piękne bo nic nie ujmuje jego mistrzostwu.

polecam oczywiście całą płyte a tymczasem do posłuchania na youtube w wersji koncertowej 1en z otwórów z tej płyty:
http://www.youtube.com/watch?v=Km9avKSu2dc

poza tym świetnie gra na fortepianie co nie jest aż tak bardzo oczywiste w przypadku hammondzistów. albowiem ten instrument ma klawiaturę całkowicie pozbawioną dynamiki. tę uzyskuje się za pomocą pedału expresji. na dłuższą metę granie TYLKO na hammondzie powoduje pogorszenie techniki typowo fortepianowej.

a do tego jeszcze gra na trąbce i to jak:
http://www.youtube.com/watch?v=cv9c6aA51tk
Awatar użytkownika
@ndy.w
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1519
Rejestracja: marca 26, 2007, 11:37 am
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: RafałS » marca 9, 2010, 2:46 pm

Miałem kilka płyt z Joeyem Defrancesco (w tym dwie Mclaughlina). Większości sie pozbyłem. Nie lubię go specjalnie. Nie przepadam też za innymi z tego pokolenia (Barbara Dennerlein, Larry Goldings) - też kupiłem i potem się pozbyłem. Z biegiem czasu dochodzę do wniosku, że stara gwardia: Jimmy Smith, Jack McDuff, Jimmy Mcgriff iinni - np. Papa John Defrancesco (ojciec Joeya) jest nie do pobicia jeśli chodzi o feeling. Wciąż wracam do ich płyt, a nagrania tych młodszych szybko mnie nudzą.
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: @ndy.w » marca 10, 2010, 10:19 am

myślę że doszliśmy z nasza dyskusją do punktu kiedy nie da się już dalej dyskutować - bo jak dyskutowac o gustach i kolorach.

przyznaję że Barbara bardziej mi imponuje swoją lewa nogą niż wkreca samymi dźwiękami. ale wszystkich wymienionych hammondzistów zdecydowanie przebija aparycją :lol:

natomiast pozostanę przy swojej opinii nt. Joeya - ten jest imho hammondzistą wszechczasów - no chyba że pojawi się ktos lepszy...
Awatar użytkownika
@ndy.w
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1519
Rejestracja: marca 26, 2007, 11:37 am
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: RafałS » marca 10, 2010, 12:23 pm

Można dyskutować, dlaczego się lubi to, co się lubi.

Ja wiem dlaczego Joeya Defrancesco lubię mniej niż tych starszych. Bo on jest ultra-techniczny i w tej jego technice gubi się to, co w hammondzie lubię najbardziej - to ciepło, miękkość, głębię, wibrujące dźwięki. Napisałeś, że on jest też świetnym pianistą i to mnie nie dziwi. Często mam wrażenie, że Joey traktuje organy trochę jak fortepian.

Jak słyszę starszych, np. Jimmy Mcgriffa, który ostatnio mieszka w moim odtwarzaczu, to potrafię się zachwycić pojedynczym dźwiękiem, pełnią brzmienia, tym jak organy wypełniają przestrzeń. U Joeya tego nie mam, albo mam rzadziej, on tak pędzi z nutami, że nie pozwala mi się nimi nasycić.

Dodajmy też, ze Joey nie gra na organach hammonda, tylko na ich cyfrowym emulatorze - ostatnio jest to instrument Diversi Duo Plus, czy jakoś tak. W jednym z wywiadów opowiada obficie o tym, dlaczego jego zdaniem instrument syntetyczny jest lepszy od prawdziwego. Niestety nie on jeden dokonał takiego wyboru. Kiedy oragnopodobne dźwięki grają na syntezatorach klawiszowcy potrzebujący (szczególnie w warunkach koncertowych) wielu róznych brzmień to jest to dla mnie naturalne. Ale kiedy rasowi organiści porzucają prawdziwe organy dla cyfrowych replik, to zastanawiam się dokąd to zmierza. Aromat identyczny z naturalnym? :twisted:
Awatar użytkownika
RafałS
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 6455
Rejestracja: lutego 2, 2007, 12:05 pm

Postautor: leowhiskey » marca 10, 2010, 7:48 pm

Sorki, ale wypale teraz ni z gruchy ni z pietruchy; czy ktos slyszal o Wieśku z Oswiecimia na Hamondach? Co ja moge powiedzic, to, ze jego slyszalem i z nim pilem. Przedni muzyk. Jak następnym razem wyśle wycieczke do Auschwitz, to z niom podjade i Wieśka namierze. Heja.
Awatar użytkownika
leowhiskey
blueslover
blueslover
 
Posty: 554
Rejestracja: marca 12, 2009, 11:51 pm

Postautor: radek » marca 10, 2010, 11:18 pm

A ja proponuję zwrócić uwagę na taką panią;

http://www.youtube.com/watch?v=QldWa4yp ... re=related
radek
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 2058
Rejestracja: października 4, 2008, 10:43 pm

Postautor: Robert007Lenert » marca 11, 2010, 12:49 am

RafałS pisze:Miałem kilka płyt z Joeyem Defrancesco (w tym dwie Mclaughlina). Większości sie pozbyłem. Nie lubię go specjalnie. Nie przepadam też za innymi z tego pokolenia (Barbara Dennerlein, Larry Goldings) - też kupiłem i potem się pozbyłem. Z biegiem czasu dochodzę do wniosku, że stara gwardia: Jimmy Smith, Jack McDuff, Jimmy Mcgriff iinni - np. Papa John Defrancesco (ojciec Joeya) jest nie do pobicia jeśli chodzi o feeling. Wciąż wracam do ich płyt, a nagrania tych młodszych szybko mnie nudzą.
Ja mam w zbiorach dwie plyty Barbary, kilka Joeya, jedna Larry Goldings'a i troche plyt innych hammondzistow. Jesli chodzi o Jimmy Smitha, to tych albumow jest chyba ze trzydziesci. Uwielbiam jego gra. Tutaj zgodze sie z Rafalem. Te facet mial to cos. To nie technika, to jakis czwarty zmysl. Byli i sa tacy co graja bardziej pomyslowo, precyzyjniej itd, ale to nie oni powoduja ze slyszac hammondy zastygam i trwac tak moge w nieskonczonosc zamieniajc sie w sluch. On to potrafi, potrafi mnie zaczarowac swoja gra.
Awatar użytkownika
Robert007Lenert
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 7074
Rejestracja: października 22, 2004, 5:31 pm
Lokalizacja: Galicja, to oczywiste:)

Postautor: @ndy.w » marca 16, 2010, 1:16 am

kiedyś excytowałem się gra Jimmiego. szczególnie po prelekcjach Adama Kasprzyka (niegdyś niezmordowany popularyzator jazzu w Dolnej Silesii).

ostatnio próbowałem wrócić do jego nagrań i znalazłem w nich mnóstwo nieznośnych dla mojego ucha rzeczy. potem na odtrutkę (żeby mi hammond nie zbrzydł) musiałem zapuszczać "after the rain".

wydaje misie że nasza polemika dobiegła już końca. każdy obstaje przy swoim i niech sobie tak będzie. oczywiście pod warunkiem że moje będzie na wierzchu 8)
Awatar użytkownika
@ndy.w
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1519
Rejestracja: marca 26, 2007, 11:37 am
Lokalizacja: Wrocław

Postautor: @ndy.w » lipca 14, 2010, 9:49 pm

pora na odświeżenie tematu bo trochę "przysechł" a tymczasem mam o czym napisać

niedawno miałem bardzo ciekawe doświadczenie. miałem okazję zagrać sztukę na starym fortepianie - rok produkcji bodajże 1860 - a to oznacza że był wyposażony w tzw. mechanizm wiedeński (o pojedynczej repetycji). gra się trochę inaczej niż na nowoczesnym fortepianie z systemem angielskim ale to nie znaczy że gorzej.

dawniej grywałem tylko na pianinach i fortepianach. później na wiele lat przesiadłem się na elektryczne i elektroniczne klawisze. choć muszę przyznać że ostatnio "chodzi" za mną fortepianisko. nieźle daje radę elektroniczna ale wielce dopracowana yamaha grandtouch którą spotkałem m.in. w TB Blues Club'ie w Turoniu.

co jakiś czas udaje się też gdzieniegdzie spotkać prawdziwy fortepian i wtedy jest prawdziwa frajda. często te fortepiany są stare i rozchwierutane ale i tak fajnie jest przysiąść się do "kaszalota" i pogadać z nim o starych sprawach...
Awatar użytkownika
@ndy.w
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1519
Rejestracja: marca 26, 2007, 11:37 am
Lokalizacja: Wrocław

hammond

Postautor: ragtime » sierpnia 4, 2010, 7:37 pm

Joeya DeFranesco grał kiedyś w Poznaniu w Blue Note, pamiętam, że wszystkich zaskoczył tym, że na końcu grał na perkusji tam samo dobrze jak na organach. Dobrze by było go jeszcze kiedyś zobaczyć. W tym samym Poznaniu mieszka nestor polskich hammondzistów pan Benon Hardy. W latach 60 grał podobno regularnie na hammondach w polskim radiu, w latach 50 przeniósł się do Poznania z Katowic, by grać na pierwszym w PL tym instrumencie. Miałem szczęście słyszeć go raz w dwu utworach, niestety nie gra już chyba z powodu podeszłego wieku. Do Joeya DeFranesco nie ma go co porównywać bo to inna szkoła a feeling dużo większy. dla mnie niedościgniony wzór. Warto by było Pana Benona nagrać na płytę, bo czas ucieka.
Dodam jeszcze tylko, że w Poznaniu wspaniale bluesa na pianinie grywa Pan Piotr Kałużny. To jednak inny temat.

pzdr Paweł z Łodzi :D
ragtime
bluesmaniak
bluesmaniak
 
Posty: 19
Rejestracja: lipca 16, 2009, 4:05 pm

Postautor: @ndy.w » września 9, 2010, 9:53 am

ostatnio w dziale zagadek pojawił się Jimmy Smith, którego Cencor określił jako muzyka jazzowo-bluesowego co spowodowało zdziwienie Kory która go jakoś z bluesem nie kojarzyła. pozwoliłem sobie na lekko szyderczy żarcik że Jimmy tak naprawdę tylko udawał jazzmana ale w moim szaleństwie jest metoda.

nazwanie Jimmiy'ego muzykiem jazzowo-bluesowym jest jak najbardziej słuszne. wystarczy posłuchać: jego sola nawet w niebluesowych kawałkach (choć o takie w jego repertuarze niezbyt łatwo) są na wskroś bluesowe. co więcej - Mistrz raczej unikał grania innych rzeczy - znam bardzo mało wykonań otwórów o bardziej zagęszczonej harmonii i brzmią one dla mnie raczej nieprzekonująco.
http://www.youtube.com/watch?v=iMbHPHtQhCg

dla porównania typowo jazzowa jazzda Larry Younga:
http://www.youtube.com/watch?v=GYQNsuzMXiQ
Awatar użytkownika
@ndy.w
bluespatronize
bluespatronize
 
Posty: 1519
Rejestracja: marca 26, 2007, 11:37 am
Lokalizacja: Wrocław

Poprzednia

nowoczesne kuchnie tarnowskie góry piekary śląskie będzin świętochłowice zawiercie knurów mikołów czeladź myszków czerwionka leszczyny lubliniec łaziska górne bieruń

Wróć do Muzykowanie

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 299 gości