O rrrany, Robert, jeszcze trochę i zaczniesz pozbywać się płyt Kasy Chorych.
A ja sobie w ten weekend słuchałem sporo Melvina Taylora. Najpierw
Dirty Pool, potem
Bang That Bell (tylko te dwie na razie mam). Własnych kompozycji - zero. Śpiewa tak nieśmiało, jaby się wstydził własnego głosu. Ale kurczę, co za gitara!