Moderator: mods
Perfect Stranger pisze:oho... żadnej reakcji ze strony forumowiczów
posener pisze:Perfect Stranger pisze:oho... żadnej reakcji ze strony forumowiczów
Jaki dramat Co za tragedia
Rock-A-Billy pisze:Panowie grają teraz jako Hundred Seventy Split, co im zresztą o wiele lepiej wychodzi niż udawanie Ten Years After po odejściu Alvina Lee.
Perfect Stranger pisze:Z całym szacunkiem, ale wyjątkowo bezwartościowy komentarz wysmażyłeś.
Perfect Stranger pisze:Nie sądzę, żeby kiedykolwiek "udawali" TYA. Mieli prawo do reaktywacji zespołu. 3/4 starego składu miało prawo grać dalej.
Perfect Stranger pisze:Zresztą, całe TYA zawsze było najbardziej niedocenionym zespołem z tamtego okresu, a grali lepiej niż niejeden "wielki" zespół.
posener pisze:Perfect Stranger pisze:Z całym szacunkiem, ale wyjątkowo bezwartościowy komentarz wysmażyłeś.
Chciałem Ci po prostu zrobić przyjemność.
Paweł Stomma pisze:Perfect Stranger pisze:Zresztą, całe TYA zawsze było najbardziej niedocenionym zespołem z tamtego okresu, a grali lepiej niż niejeden "wielki" zespół.
Już chyba to gdzieś pisałem. To BYŁ wielki zespół i nie wydaje mi sie wcale, żeby w "tamtym okresie" był niedoceniany. Ja sam, choć wiele płyt nie miałem, miałem ich koncert z Frankfurtu chyba i wolę nie pamiętać, ile kosztował. Ale sensem ich istnienia było akompaniowanie Alvinowi Lee (tak jak sensem istnienia Agenta Smitha było polowanie na Neo). Oczywiście, jak piszesz, prawo mieli, bo niby 3/4 składu (czyżby?) ale zawsze jak słyszałem o TYA bez Alvina to czułem zażenowanie.
Perfect Stranger pisze:Chylę czoła dla jego maestrii gitarowej
Paweł Stomma pisze:Perfect Stranger pisze:Chylę czoła dla jego maestrii gitarowej
Gdyby to tylko o tę "maestrię" chodziło...
Alvin był: gitarzystą, wokalistą, autorem tekstów i w większości kompozytorem w tej kapeli. Czy to naprawdę tylko 1/4 składu? OK, jak chcesz to się nie zgadzaj, ale twierdzenie, że "Tym kim Alvin był na gitarze, tym jest Leo Lyons na basie" nie sądzę, zeby znalazło wielu zwolenników. Przynajmniej wśród ludzi pamiętających tamte czasy. Nauczenie się solówki z IGH było swego czasu w obowiązkowym progranie z Berklee. Nie wiem czy większość ludzi umiejących ją zagrać kojarzy w ogóle kim jest Lyons.
Oczywiście u nas roztoczono wokół koncertów "nowego" TYA atmosferę obcowania z legendą, ale obawiam sie, ze to tylko "chyt matekingowy". Podyktowany względami komercyjnymi.
Alvin był pewnie w tamtych czasach skromną osobą, a do tego pewnie hippisem, więc nie był to tylko ALvin, ale niby zespół, ale to był JEGO zespół. To Alvin jest tym, który zmienił historie rocka, a nie jakis Lyons, choćby nie wiem jak dobrze grał na basie.
Perfect Stranger pisze:...Love Like A Man brzmiało by tak jak brzmi bez pozostałych muzyków?
Perfect Stranger pisze:Wybacz Pawle, ale odrobinę sam sobie zaprzeczasz...
Paweł Stomma pisze:Perfect Stranger pisze:Wybacz Pawle, ale odrobinę sam sobie zaprzeczasz...
Oczywiście zdaję sobie sprawę z pewnej poważnej niespójności mojej argumentacji i miło mi, ze jednak się zgodziłeś.
Przeczytałem potem Twojego posta o przeżyciach z koncertu i chyba Cię rozumiem. Absolutnie nie zmieniaj zdania! Ja również mam podobne wspomnienia i np. myślałem kiedyś, że najlepszym rockowym riffem jest Ringasd El Magad Locomotiv GT.
A chciałem jeszcze zapytać: dużo możesz sobie przypomnieć kawałków napisanych PO odejściu Alvina, które zrobiły na Tobie wrażenie?
Perfect Stranger pisze:Znasz moze te kawalki? Co o nich sadzisz?
Pozdrawiam!
Perfect Stranger pisze: tak samo niesłuszne jak twierdzenie, że "Roger Waters to Pink Floyd"
Perfect Stranger pisze:Z plyty Evolution lubie i pamietam:
Angry Words (najlepszy utwor jesli chodzi o nowe TYA, mysle ze sam Alvin nie powstydzilby sie tego bluesa)
She Needed A Rock (wpada w ucho, chociaz nie jest to nic wybitnego, ot, taki kawalek z wykopem)
I Never Saw It Coming (bardzo przyjemny utwor)
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 374 gości