RafałS pisze:Brakuje mi też kategorii "kompozytor" czy "autor piosenek" (songwriter). Szanuję np. Adama Kulisza i podskórnie czuję, że powinien on być doceniony w jakiejś kategorii, ale nie jestem pewien czy musi się to nazywać "wokalista". To, co sprawia, że Kulisz jest dobry, to nie sam wokal, tylko specyficzne piosenki w autorskim wykonaniu. Dla mnie Kulisz nie jest stricte "wokalistą", tak jak nie jest nim dla mnie np. Bob Dylan.
W odpowiedzi na mój wpis dostałem na priva link do pewnego utworu. No i biję się w piersi.
Podesłany mi utwór rzeczywiście pokazuje go jako świetnego wokalistę, trochę innego niż ja kojarzyłem . Nie znałem dość dobrze twórczości Adama Kulisza i myślałem o nim raczej jako o bluesowym bardzie (nie całkiem słusznie). Tylko raz byłem na jego koncercie - w ramach pewnego festiwalu. Zresztą mam bardzo dobre wspomnienia, którymi się podzielę. Namówiłem wtedy na wyjście większe grono przyjaciół, którzy za bluesem tak średnio. Kiedy przyszliśmy zagrała mało znana grupa, która moim zdaniem wypadła słabo (częściowo przez wokal, częściowo przez problemy z nagłośnieniem). Ja z żoną jeszcze dawaliśmy radę, ale nasi przyjaciele mocno się krzywili i zaczynałem się czuć głupio, że ich tam przyciągnąłem. Na szczęście zaraz potem wyszedł na scenę Adam Kulisz i uratował sytuację. Pełne zawodowstwo, osobowość, sceniczny luz. Nie udało mi się całkiem nawrócić znajomych na bluesa, ale bawili się bardzo dobrze i pomrukiwali z uznaniem, a to już sporo, jak na słuchaczy z innej bajki.