autor: Tomiszon » czerwca 7, 2010, 10:47 pm
Sytuacje kiedy nie zna się utworu który się gra są w początkowym okresie nieuniknione - któś mógłby powiedzieć że nie powinno się wtedy grać, zwłaszcza jak sie jest początkującym, żeby również nieuniknionymi błędami nie psuć numeru, ale jest to chyba najlepsza forma nauki - na moich pierwszych jamach w Blues Clubie najczęściej grane były numery których nie znałem, na dodatek nagłasniając Dobro z mikrofonu nie słyszałem się zbyt dobrze, i na początku dużo grałem bardzo "na czuja", sporo robiłem błędów i na pewno często z przodu to brzmiało nie najlepiej... Ale po paru tygodniach już wszystkie najpopularniejsze numery znałem, nauczyłem się niektóre kiksy przekuwać na zagrywki, a problem z mikrofonem stał się moim atutem, bo przy moich solówkach prowadzący znając mnie dawał zespołowi sygnał do ściszenia się, tak że mnie było słychać a na dodatek kawałek stawał się ciekawszy dynamicznie.
A propo tych kiksów - przytoczę fragment relacji z Bluesroadsów z radia Derf, gdzie przytoczono wypowiedź jednego z prowadzących warsztaty, Piotra Seidla:
„Harmonia to rzecz względna, czasem trzeba poznać zasady, by móc je odrzucić – opowiada słuchaczom - pamiętacie solówkę Jarretta u późnego Milesa? Jeden z klawiszy rozstroił się nieznośnie. Na początku Jarrett go ignoruje, jednak ten krzywy dźwięk nie daje mu spokoju. Uderza w niego raz po raz, dźwięk drażni go i przyzywa. Włącza się Miles. Razem budują na nim genialną opowieść. Dysonans, z początku nieznośny, staje się tonalnym centrum utworu.”