Ot, taki mi temat przyszedł go głowy.
Jak zaczynaliście grać bluesa? Jaki był pierwszy blues, którego się nauczyliście? Ze słuchu, z nut czy od murzyna z Memphis, Chicago tudzież Katowic?
Wspomnień czas, czar czy co tam jeszcze... I może odrobina inspiracji dla początkujących bluesmanów i blueswomanów?
Ja wyjątkowo mało romantycznie zaczynałem od klasycznych nutek na gitarze klasycznej. I uważnego obserwowania grających kolegów ("To tak można improwizować? To zagraj to jeszcze raz!"). Ale ja jestem na samym początku początku bluesowej drogi, jeszcze nie zabiłem nikogo w Memphis i w ogóle
Pozdrawiam