Wracając do meritum, czyli do muzyki, bo się dyskusja rozjeżdża. Sądzę, że wypada napisać kilka dodatkowych słów, w sposób nieco bardziej uporządkowany.
Otóż mieliśmy tym razem więcej niż jedną scenę, a
dokładniej doliczyłem się 4, a nawet 5 scen
1) Scena: Koledzy Jazzmani i Mickey i Mickiewicz grali sobie w najlepsze do 3 w nocy na ganku jednego z domków (Front Porch Blues??). Wtedy też padły sławne już słowa: "Kuba, słuchaj basu."
2) Scena w Sławie, objazdowa, na Nowym Rynku w odróżnieniu od Starego Rynku, gdzie był tylko Kościół
Pod sceną Aleja Gwiazd, czyli honorowe miejsca dla Tadeusza Nalepy, Sławka Wierzcholskiego i Magdy Piskorczyk. Świetna promocja dla Festiwalu, ale przede wszystkim świetna promocja dla Miasta Sława, może kilka osób udało się zainteresować muzą?
3 i 4) Dwie sceny jam session-> jedna w barze indiańskim, a druga podczas festiwalu w bawialni
Przyznam, że właśnie jam session 1 dnia festiwalu, był jak dla mnie najbardziej odjechanym punktem muzycznym całego festiwalu:
- Jacek Jaguś
- Witek Jąkalski
- Fabian Maćkowiak
- Mocna + Mickey
- jeszcze perkusiści (może mi ktoś pomoże?)
Co nie oznacza, że drugiego dnia się nie działo, bo w końcu też było wielu świetnych muzyków jak m.in. Adaś "boony" Kulisz, Tadeusz Szechowski, czy Rafał "Kassa" Kassaraba.
5)
Scena Główna, najważniejsza, najjaśniejsza i najgłośniejsza (tu małe zastrzeżenie co do głośników, moim zdaniem, lepiej sprawowałyby się głośniki podwieszane, ale w sumie to jestem laikiem w tych sprawach). Jak już wcześniej pisałem przekrój muzyczny był naprawdę spory. Wszystkich sceptyków uspokajam.
BLUES BYŁ!!!
Konkurs pominę, choć nie chciałem tego robić. Dziwię się strasznie, że zespoły startują w przeglądzie, żeby potem narzekać, że nie dostały pierwszego miejsca. Nawet laureat narzekał
. Proponuję wprowadzić konkurs, gdzie wszyscy zwyciężą, albo wprowadzić pierwsze miejsca w kategorii najlepszy zespół: hard rock, punk rock, hendrix rock, blues rock, czy co tam jeszcze :/ Mniejsza już o to, każdy sobie sam wystawia laurkę.
BERLIN BLUES!!!! Jak dla mnie najprzyjemniejszy koncert całego dnia pierwszego (nie licząc jam-u). Widać było strach wymalowany na oczach Panów Berlinków, ale zupełnie niepotrzebnie. Zagrali świetnie. Fish jesteś dobrym gościem na dobrym miejscu. Bardzo ładnym akcentem było zaproszenie gości, szczególnie tak młodego harmonijkarza. Falbana... i wszystko jasne
Black and Blues jakoś bez większych emocji, choć rzecz jasna, nie mam co narzekać. Ot przyjemnie. (jak dla mnie)
Sławek Wierzcholski. Nie słyszałem, a ponoć życiowy koncert Sławka!
Polazłem się przebrać i przegapiłem ten muzyczny hit. Może Mickiewicz coś napisze, bo on był, słuchał, przeżywał.
Blue Sounds.... Deszcz.... Piękna muza.... Mało ludzi.... Deszcz....
Drugi dzień, to dla mnie prawdziwa moc wrażeń.
Wielebny Blues Band. Pierwszy raz miałem okazję usłyszeć. Mimo wrodzonego sceptycyzmu do takiego podejścia do bluesa (czego nie ukrywam), Wielebny skruszył moje twarde serce piosenką o Czesławie... Po prostu piękne....
Kulisz, Giercuszkiewicz, Maksymowicz. Przyznam, że czekałem na ten koncert. Było dokładnie tak jak się spodziewałem. Płyta Bluesletter nie może być nazwana płytą studyjną, toż to przecież Live bez okrzyków publiczności! Słuchanie z kolei Giera, to zawsze wielka przyjemność i wielkie wydarzenie!
Magda Piskorczyk... Mimo wielkiego podziału zdań, co do postaci Magdy, jedno trzeba przyznać, że Magda Piskorczyk ma świetny kontakt z publiką. Udowodniła to już któryś raz. Ja to w 100% kupuję.
JJ Band. Hymn, hymn, hymn
Szkoda, że nie zrobiliśmy tego numeru z komórkami, ale co tam, za rok zrobimy rekord. Co do samego koncertu, to rzecz dla mnie najważniejsza: Jacek nareszcie śpiewa porządnie po angielsku! To zawsze było jedyną rzeczą, która mogła mnie drażnić. Tym razem wszystko w jak najlepszym porządku. Pełen luz, choć trzeba przyznać, że z wielką pokorą chłopaki podchodzą do grania. Profesjonalizm przez duże P!
Pięknym akcentem było zaproszenie na scenę Huberta, młodego gitarzystę! Whisky na tysiąc gardeł? A to przecież nie Tychy! Świetny koncert!
Livin' Blues Xperience. Jak już pisałem blues brytyjski w wersji holenderskiej. Wniosek? Nie mogło mi się nie podobać. Świetny humor, niesamowita skoczność Nico Christiansena, to z pewnością elementy, które przykuwały oko. A muzycznie? Basista i harmonijkarz, to prawdziwi mistrzowie. Słuchałem oczarowany. Świetny FINAŁ udanego festiwalu!
Same plusy? Prawie! Jak już mówiłem nagłośnienie mogłoby być ciut lepsze. Niewielki zarzut, ale....
Jam session, mógł być inaczej zorganizowany. Lista grajków, uporządkowanie utworów przynajmniej na początek, dopóki Ci, którzy mają parcie na mikrofon z cyklu "pośpiewaj mi mamo" nie śpią jeszcze z przepicia... Niewielki zarzut, ale...
Konkurs... Fajnie, że jest, ale jest nie doceniony zarówno przez uczestników, jak i przez publiczność. Może lepiej ustawić scenę w "sali balowej" żeby równolegle grać koncerty. A może po prostu publiczność powinna głosować na zwycięzców? Strasznie wkurzają te dziwne zarzuty. Niewielki zarzut, ale...
Nikt nie wiedział, że nad pomostem jest cała masa nietoperzy i nikt się nie wybrał popatrzeć. Niewielki zarzut, ale...
Jeszcze jedno, pozabierałbym ławki. Tyłek jakoś sam się plaszczy
Niewielki zarzut, ale...
W końcu festiwal trwa tylko dwa dni, a weekend majowy jest zbyt krótki. Niewielki to zarzut, ale
wierzcie mi, że warto wybrać się do Radzynia. Warto poczuć ten klimat przyjaźni, luzu i BLUESA!
Jeden z najlepszych festiwali, na których byłem.
Jestem pewien, że to nie jest ostatnie słowo MAMY i TATY.
Wszyscy, którzy się nie zdecydowali, mogą żałować. Z drugiej jednak strony, Jeśli porównując ten festiwal z poprzednim, to krok do przodu jaki został poczyniony, można określić jako milowy! Co będzie za rok? Strach się bać! Ja przynajmniej już wiem, co będę robił w majowy weekend
I jeszcze jedno, przypominam o
czwartkowym After Party!