autor: lech » marca 8, 2009, 10:51 am
Solówka 2009 już za nami. Było to prawdziwie zjawiskowe święto bluesa w Nowej Soli. Od godziny 17-tej zaczęli napływać do tego zabluesionego miejsca miłośnicy naprawdę dobrej muzy. Ruch wzmagał się z każdą chwilą bo i muzycy starali się wszystko poustawiać, a było to nie lada wyzwanie, bo miejsca było aż nadto za mało. Wszystko jednak potoczyło się lepiej niż planowano. O godzinie 18 15, czyli z minimalną obsuwą ruszyła IV edycja Festiwalu Instrumentalistów Bluesowych SOLÓWKA. Widownia to miłośnicy bluesa z całego kraju, bowiem zameldowali się przedstawiciele Leszna, Poznania, Ostrowa, Wrocławia, Warszawy, Zabrza, Bytomia, Głogowa, Zielonej Góry. Jako pierwsza sceną zawładnęła PIĄTA RANO, lubuski zespół z Łagowa. Zaproponowali oni mocną dawkę rock- bluesa. Na uwagę zasługuje w tym zespole wokalista Łukasz Łyczkowski, który na kilku festiwalach został dostrzeżony przez jurorów. Ich godzinny koncert rozbujał widownię. Teraz przyszła pora na BERLIN BLUES. Zaczęli spokojnie i wszyscy byli przekonani, że to taki fragment festiwalu, gdzie będzie można się wyciszyć. Nic bardziej mylnego. Przecież z Berlinami na scenie pojawił się Jacek Jaguś jako gość. Teraz zaczęła się jazda. Przeplatały się solówki Jacka i hamondzisty BB Piotra Piotrowskiego, co w pewnym momencie wyniosło Jacka na stół skąd rządził publicznością. Widownię ogarniała ekstaza. Jeden z najbliżej stojących widzów zafundował Jackowi grę w strumieniach szampana, niczym na dekoracji kierowców Formuły I. Na uwagę zasługuje wykonanie utworu „Mystic driver”, który znajduje się na jednej z płyt Antologii Polskiego Bluesa. Śmiało mogę powiedzieć, że był to najwspanialszy koncert BERLIN BLUES jaki miałem przyjemność oglądać, a widziałem ich kilkanaście razy. Trudno zachować suchy styl w relacji z tego wydarzenia muzycznego. Kiedy zakończył się koncert Berlinów, skrzynki ze sprzętem ciągają na scenę HIGHWAY’e. Festiwal toczy swoje nutki, a rozprowadza je Tomek DYNAM Domieracki. Warto zaznaczyć, że zespół grał w Nowej Soli po raz pierwszy i zawojował publiczność. Koncert pełen doskonałych dźwięków i profesjonalizmu muzycznego. Chóralnym śpiewem widowni wybrzmiała znana wszystkim AUTOSTRADA. Wydawałoby się, że to już szczyt muzyczny Solówki, aż znienacka pojawiają się dwa fortepiany a przy nich doskonale prezentujący się muzycy, czyli Bartek Szopiński, Michał Cholewiński oraz w czarno białych butach (coś jak z czasów Ala Capone) Szymon Szopiński na perkusji, czyli w dwóch słowach BOOGIE BOYS. Jest niezmiernie trudno opisać w szczegółach ich koncert bo słów brakuje. SHOW i jeszcze raz SHOW. Nieprawdopodobne jest granie koncertu, gdzie muzycy swoim zachowaniem łamią prawa ciążenia. Kto wie na co ich stać temu nie trzeba opisywać, a kto nie wie niech po prostu przyjdzie na ich koncert, kiedy tylko pojawią się na plakatach. Do tego fortepianowego szaleństwa dołóżmy jeszcze Jacka Jagusia, który wydaje się być nie do zajechania. I teraz mamy jak na tacy to co działo się w Nowej Soli. Muszę się przyznać, że BOOGIE BOYSÓW nie widziałem w komplecie 1,5 roku i na tym koncercie zbaraniałem kiedy znany z doskonałego warsztatu perkusyjnego Szymon ujął w garść harmonijkę. Harmonijkarze Rzeczypospolitej – bójcie się. Przy pisaniu dostałem zadyszki, a co dopiero uczestniczyć w koncercie. Po północy zakończyło się koncertowanie i na scenie nastąpiło mieszanie. Pozostali muzycy z wszystkich zespołów i do nich dołączył 12 letni Hubert Radoszko (znany z LWiB, kiedy to zagrał z JJ BAND). Zawsze jamowanie jest niezwykłym zjawiskiem, bo tu powstają niepowtarzalne dźwięki, a jeszcze kiedy eksperymentalny skład gra SWEET HOME CHICAGO to już obłęd. O godzinie 2 30 jamowanie zakończono odśpiewaniem WHISKY, boć to był przecież jam.
teraz pracuję nad zdjęciami i już za chwilę coś się pojawi