Za 8 miesięcy Jimmy Bowskill skończy 18 lat i gdyby był obywatelem naszego kraju musiałby stanąć w kolejce, aby złożyć wniosek o wydanie dowodu osobistego. Później czekałaby go 2. kolejka po odbiór tego dokumentu. Jednak te 2 kolejki go ominą, bo Jimmy jest Kanadyjczykiem.
Wydał niedawno 3. płytę zatytułowaną przekornie "9". Taka nazwa płyty figuruje w internetowej bazie płyt Gracenote, na okładce też jest 9, ale sklepy i inne bazy płyt jako tytuł podają "Jimmy Bowskill". Najkrótszy, 3. utwór na płycie nosi tytuł "Nine", ale nie ma pewności, czy to utwór tytułowy.
Prawda jest taka, że słuchacze lepiej zapamiętają inną kompozycję młodzieńca, np. nagranie 11. "The Truth".
Płyta trwa prawie 47 minut, z czego co najmniej 33 zdecydowanie mi się podobają.
7 to podobno dla niektórych niezbyt szczęśliwa liczba i podobnie jest z 7. numerem płyty, chociaż perkusiści mogą mieć całkiem odmienną opinię. Fragmenty utworu 10. kojarzą mi się z "The Wind Cries Mary" Hendrixa i może dlatego ten numer też zaczyna mi się podobać. Jak tak dalej pójdzie, to względny współczynnik wynoszący 33, który podałem wcześniej, zmieni wartość i przesunie się na osi współrzędnych w kierunku maksimum wynoszącego 47. Na razie inne nagrania z płyty "9" specjalnie mi się nie kojarzą z jeszcze innymi nagraniami.
Być może ze względu na jakieś błędy w rachunkach (cyferki łatwo się mylą) płyta ma wyższą cenę od przeciętnej, ale w tym przypadku proponuję nie przejmować się zbytnio. Muzyka jest nieprzeciętna.