Zapraszam gorąco w najbliższą sobotę do krakowskiego pubu "Awaria".
Mieści się on na rogu ul. św Krzyża oraz Mikołajskiej.
Zaczynamy koło 21:00.
Polecam przybyć wcześniej by zarezerwować miejsca.
Do zobaczenia!
Moderator: mods
charcerzyk pisze:czy dwóch panów szarnickich to bracia?
jeszcze jakby perkusiste wymienili....
NIPU
--------------------------------------------------------------------------------
Wszystko stało się szybko, w jednej chwili się zdecydowałam, że pojadę na koncert do Krakowa, to był spontan taki , a że ja lubie spontany więc było fantastycznie. Po dłuższych szukaniach towarzystwa na koncert okazało się, że niektórym się nie chce, są już umówieni, albo wylądowali w Bośni jak np. Groszek Na myśli przyszedł mi jeszcze mój kumpel z liceum - Maciek, zawsze go lubiłam, a że ostatnio nasze kontakty ograniczyły się tylko do świata wirtualnego, postanowiłam go wziąźć do Krakowa. Maciek zgodził się bez dwóch zdań i umówiliśmy się na następny wieczór. Co prawda o koncercie dowiedziałam się z pewnego forum, bo tam gadałam sobie z perkusistą właśnie tej grupy - NIPU , chłopaki grają muzykę blues i rock więc mnie do gustu baaardzo przypadło. W sobotę wieczór spotkałam się z Maćkiem, była tak niska temperatura , że mało co dłoni nie czulam z zimna, ale to mi nie przeszkadzało, uparłam się, że pojadę i pojechałam. Na szczęście znam już trochę Krakowa, te trzy lata nauki mi coś dały w orientacji w terenie Zachwyceni Krakowem razem z Maćkiem zmierzaliśmy do klubu - Awaria, kiedy weszliśmy chłopaki już zaczynali grać, więc wzieliśmy po piwie i z trudem, ale znaleźliśmy miejsce. Po chwili ja wzrok na Maćka on na mnie, oboje z otwartymi ustami gapiliśmy się jak wół w malowane wrota po prostu fantastycznie, Maciek zaczął mi dziękować za zaproszenie, bo dawno nie był na dobrym koncercie, a ten do takich spokojnie mogę zaliczyć. Po 45 minutach chłopaki zrobili małą przerwę. Siedziałam wprost na przeciwko perkusisty - Mariusza, którego znałam tylko ze świata wirualnego. Wstałam odnieść kufel, a ten jak mnie zejrzał to nie mógł opanować radości z jaką mnie przywitał baardzo się uciszył, że chociaż jedna 'forumowiczka' znalazła czas i przyjechała Ja również nie kryłam tego iż się bardzo, ale to bardzo z tego cieszę, powiedział : - Daj mi chwilkę , zaraz wrócę - i zginął w tłumie ludzi ... Po chwili się pojawił z całym zespołem, przedstawił mi chłopaków, oczywiście wszyscy się ucieszyli, że jestem i przyjechałam te ok. 60 km. na ich koncert specjalnie, nagle Mariusz kiwnął na jakiegoś faceta, patrzę ten mu coś podaje i w tej chwili wręczył mi płytę zespołu z uśmiechem na twarzy i słowami : - Trzymaj, zaraz Ci się na niej podpiszemy - i znowu się uśmiechnął tak serdecznie, ja oczywiście w lekkim szoku . - Jak dają to bierz - odezwał się Tomek - wokalista , oczywiście grzecznie podziękowałam, zamieniłam parę słów, trochę się zarumieniłam - chłopaki zaczęli coś żartować pośmialiśmy się, a potem oni wrócili na scenę , a ja na miejsce do Maćka. Ich koncert trwał ok. 3 h, po wykonaniu swoich kawałków, śpiewali też kawałki Dżemu, Cree, Pink Floyd itp. Na koniec publiczność nie chciała ich puścić, było jeszcze kilka utworów , potem niestety się skończyło, ja podeszłam , ładnie się pożegnałam. Oczywiście cały zespół podziękował, a ich uśmiechy świadczyły iż są zadowoleni . Po zakończeniu razem z Maćkiem wybyłam na rynek w poszukiwaniu budki z kebabem zrobiliśmy sobie mały spacerek, po godzinie wróciliśmy do Awarii, tam mniej ludzi zostało, więc poszliśmy na salę obczaić co i jak, okzało się, że jakiś dziadek ok. sześciesiątki brzdęka sobie na gitarze , która nie miała ostatniej struny ... jakieś 'angielskie utwory' podobno , bo mi się wydawało, że co do angielskiego to ja go znam chyba lepiej niż ten dziadek, ale było śmiechu, dziadek nie znał żadnej polskej piosenki , albo znał tylko 1 wers ... ale tak przesiedzieliśmy ok. 2 h , zrywaliśmy ostro boki ze śmiechu , w międzyczasie przyszedł jakiś student i wygrywał na tej oto gitarze bez jednej struny kawałki polskiego bluesa i rocka , dziadek pożyczał ją nieufnie , ale za naszą namową coraz bardziej ulegał . Nad ranem wyszliśmy z klubu, kierując się na busa podziwialiśmy jak Kraków jest pięknym miastem. Przemarznięci w końcu trafiliśmy do Olkusza i stamtąd rozjechaliśmy się , każdy w swoją stronę. Oczywiście żeby nie przyplątało się do mnie jakieś świństwo pod postacią przeziębienia lub jakiegoś zapalenie płuc ( bo było strasznie zimno) nafaszerowałam się witaminą C i aspiryną , potem poszłam spać na trochę. Noc z soboty na niedzielę mogę zaliczyć do udanych i gdybym w środę nie musiała wcześniej wstać to we wtorek pewnie pojechałabym na ich kolejny koncert
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 148 gości