autor: J A R O M I » listopada 16, 2006, 9:25 pm
Je?eli ju? mowa o por?wnywaniu umiej?tno?ci muzyk?w ameryka?skich z polskimi,
to ja bym amerykan?w za bardzo nie fetyszyzowa?, i w kompleksy bym nie popada?. Wiadomo ?e blues & jazz, to ich korzenie a nie nasze. Ale zar?wno w Polsce
jak i w Stanach s? zar?wno muzycy znakomici, jak i zupe?nie przeci?tni. Na przyk?ad umiej?tno?ci niekt?rych ogl?danych/s?uchanych przeze mnie kapel ameryka?skich, pozostawia?y wiele do ?yczenia, w por?wnaniu z kapelami z tej samej ligi w Posce.
Skoro ju? jeste?my przy anegdotach, to przytocz? jedn? popieraj?c? m?j wyw?d, wracaj?c przy okazji do G??wnego Bohatera tego tematu, Zbyszka Namys?owskiego.
Ot?? by?a kiedy? zakontraktowana jedna trasa koncertowa dw?ch zespo??w. Zespo?u znakomitego ameryka?skiego saksofonisty Lee Konitza, oraz zespo?u Zbigniewa Namys?owskiego. Oczywi?cie po koncertach odbywa?o si? jam session. I jak to bywa
w takich przypadkach, dochodzi?o do potyczek "sportowych" mi?dzy saksofonistami.
Po kilku takich jamach, Lee Konitz o?wiadczy?, ?e ju? nie chce je?dzi? na wsp?lne trasy ze Zbigniewem Namys?owskim. Dlaczego? Poniewa? podczas jam?w, po wymy?lnej frazie zagranej przez Lee Konitza, Zbyszek Namys?owski powtarza? j? dwa razy szybciej, dodaj?c jeszcze do tego ca?? kaskad? ozdobnik?w. Szanowny Lee Konitz
(z ca?ym szacunkiem), sprosta? takiemu wyzwaniu, jednak nie potrafi?.