Okolice Bluesa

Muszę się Wam przyznać że nie mogę się oderwać od tego nagrania. To nasza rodzima Kapela!!!
POLECAM!!!

Rust - White Fog
https://www.youtube.com/watch?v=6-oN-Ge2oSU

Już rok temu wzbudziła zainteresowanie na forum:
viewtopic.php?f=94&t=22750
viewtopic.php?f=94&t=23916

Bardzo dziwny ten kawałek, nie mogę się w niego wkręcić...
A płyta z resztą materiału już wyszła, czy dopiero zapowiedzi?

Wzorcowo prezentuje problem muzyki, nazwijmy to ogólnie rozrywkowej w Polsce. "Spóźniony zapłon" o jakieś 10-15lat (The White Stripes, The Black Keys).
Abstrahując od tego, dla mnie brakuje w tym autentyczności. W takiej formule dużo lepiej sprawdzają się "prawdziwki", za bardzo bije z tego produkcja i naśladownictwo.

Też pochyliłem się nad tą piosenką, skoro Andrzej poleca i odczucia mam podobne do B&B. Ale poszedłem dalej, a dalej jest lepiej . Nie ulega wątpliwości, że jest to produkcja skierowana w nasze około-bluesowo-dinozaurowe gusta i to cieszy. Dzięki Andrzej

W najbliższy poniedziałek 24-listopada w "Okolicach Bluesa" o 23:00 premiera debiutanckiego albumu formacji "Rust" zatytułowanego "White Fog". Moim rozmówcą na antenie będzie wokalista Michał "Michu" Przybylski!

Przypominam że dziś w "Okolicach Bluesa" o 23:00 premiera płyty "White Fog" w roli głównej z formacją "Rust". A o tym co dzieje sie w tej Orkiestrze, opowie na antenie wokalista Michał Przybylski!!!
tutaj: viewtopic.php?f=1&t=23959

Nowinka!

Wysłuchałem z uwagą Rust, czyli tego co jest w sieci ze szczególnym uwzględnieniem "live sound". Kapela brzmi rasowo "anglosasko", widać i słychać bardzo sprawną produkcję. Cóż więcej chcieć, trzeba chłopakom życzyć wytrwałości w realizacji zamierzeń artystycznych i obiecać, że jak będą w okolicy to się przyjdzie na koncert.

Byłem na ich koncercie w Częstochowie, w Muzycznej Mecie...

Muszę przyznać 100% racji Andrzejowi Jerzykowi i jego entuzjastycznym opiniom o kapeli
Chłopaki odstawili fantastyczny, rockowy show! Koncert miał dobrą dynamikę, kompozycje świetnie poukładane, zagrane z profesjonalnym wyczuciem estrady. Myślę, że poradziliby sobie świetnie jako support przed występem np. Led Zeppelin w ich najlepszych latach 1969-75 - gdybyż to było możliwe...
Nagrania faktycznie nie oddają w pełni tego, co jest największą zaletą zespołu: ruch sceniczny, widowiskowość, kontakt z widownią... Dwukrotnie byli wywoływani do bisowania, co rzadko się zdarza! Zwykle publika "odpuszcza" po pierwszym bisie
Jeśli zaś o muzykę chodzi, to nie była ona oryginalna; kompozycje silnie osadzone w głównym rockowym nurcie nie zadziwiały odkrywczością. RUST zagrał "to, co wszyscy znają" - ale zrobił to po mistrzowsku, wykorzystując swoje utwory do przekazania emocji i rockowej energii.
Oczywiście, kupiłem płytę White Fog; słuchając jej wracałem wyobraźnią do koncertu w Mecie...
Doszedłem przy tym do wniosku, że właśnie taka kolejność daje pełnię satysfakcji: najpierw koncert, potem płyta.
A potem następne koncerty i następne płyty... dla spotęgowania doznań

Lawa się lała...
Się lała lawa...
Lała lawa się...
Ognista lawa czystej rockowej energii wylała się z wulkanu RUST na Muzyczną Metę w sobotni wieczór!
Niby te same numery, ten sam repertuar - a zupełnie inaczej zagrane!
Koncert... widowisko... spektakl psychodeliczny... było wszystko... nawet muzyka do tańca na koniec
Coś takiego musieli przeżywać uczestnicy koncertów w końcu lat sześćdziesiątych...
Dzięki RUST-owi mogłem to przeżyć teraz...

Zdążyłem jeszcze coś takiego przeżyć...